Był ciepły,
słoneczny dzień. Natalie wzbudziła się w swojej sypialni i wyjrzała przez okno
wychodzące nad wodę. Fale uderzały w brzeg i przelewały się przez pomost
potężnym lewarem. Ten widok budził w jej sercu rozczulenie.
- Dzień dobry, słońce – powiedziała, ale słońce nie odpowiedziało na jej
powitanie. Ciekawe, dlaczego.
Potem
nadziała dżinsowe rybaczki, żółtą bluzkę w kwiaty na ramiączkach, jasnozielone
japonki. Poszła w łazienkę rozczesać włosy. Coś ją naszło, żeby zrobić warkocz,
ale przypomniała sobie, że ta cenzura Sara też ostatnio nosi warkocze, zatem więc
jedynie tylko związała się w kićka beżową gumką pod kolor i to wystarczyło.
Potem wykonała lekki podkład i inne czynności oraz zeszła na śniadanie.
Przy
śniadaniu nie mogła patrzeć na rodziców. Miała na nich autentycznego wścieka za
wczorajszą rozmowę.
- Dlaczego nie chcecie mi kupić tego konia?! – zapytała.
- Ależ kochanie, nie stać nas – tłumaczyła
się rozpaczliwie jej mama. – Przecież taki koń dużo kosztuje.
- A na nowe auto to mieliście! – wyartykułowała ironicznie.
- Autem można pojechać do pracy, to co innego – powiedziała mama
ostrożnym tonem.
- A jakbym miała konia, to mogłabym jeździć do szkoły! – Natalie
wybuchła płaczem. – Jak zwykle myślicie tylko o sobie!
Złapała
za plecak i pobiegła po schodach, żeby nie zobaczyli łzy, która spłyła po jej policzku,
bowiem zdała sobie sprawę, że chyba w końcu się tego konia nie doczeka się.
Kiedy
Natalie podeszła pod swą szkołę średnią, czekała ją tam już najlepsza
przyjaciółka, Victoria.
- Cześć Natalie, co taka smutna :) ;…? (!) ?– wyartykułowała Victoria.
- A sama nie wiem – odpowiedziała Natalie, ignorując jej dość nietypową
interpunkcję. – Wszytko do chrzanu.
Na
to Victoria, równie indyferentna wobec stanu przyjaciółki, zaczęła coś tam
ględzić. Jakby nie widziała, że Natalie jest bliska płaczu, dawaj jej opowiadać
o innych dziewczynach. Jakby mnie, narratora, to cokolwiek obchodziło. W razie,
gdyby to wszystko jeszcze nie było wystarczy, podeszła k nim Vanessa, inna
koleżanka Natalie z klasy, co ją denerwowała, bo do drużyny cheerliderek należała
i za nie wiadomo kogo się przez to uważała.
- Vanessa została wybrana do wyścigu międzyszkolnego – opowiadała Vicki.
– Bardzo jest z tego dumna.
- Biegniemy za dwa tygodnie a przedtem jeszcze treningi cały czas już
Smith zapowiedział że mnie nie będzie pytał przez ten czas – pytlowała Vanessa.
Na to Natalie jeszcze bardziej się wkurzyła wkurzyła wkurzyła, oj wkurzyła.
Niektórzy to mają, że nauczyciele idą im na rękę! A tymczasem tylko nad nią ciągle
się znęcają.
- Wczoraj byłam u Patty – nawijała Victoria spurpurowiała. – Wiecie, że
kupiła sobie faloimitator?
- Jak to? – zdziwiła się Vanessa, i najwyraźniej rozumiała, że nie
chodzi o lokówkę. – Tobie też pokazywała?
- Każdemu pokazuje, przeca nachwalić się nie może. Ale mnie to się nawet
pytała, czy chcę pożyczyć!
Natalie
tylko przewróciła oczami, a gdyby mogła, przewróciłaby i samą Vanessę. Koleżanki
cieszą się jak niemądre, a Patty to już arcydebilka i balon bez serca. Myśli, że jest nie wiem
jak dorosła, a jest całkiem dziecinna. Nie może se chłopaka znaleźć, to się
faloimitatorem przechwala.
Kiedy weszła
do szkoły, myślała, że już gorzej być nie morze. Szła na korytarzu i w pewnym
momencie zobaczyła Chrisa. Stanęła jak zaryta, z otwartą buzią. Nie słuchała,
co mówią kumpelki.
- Cześć, Natalie – powiedział Chris ambiwalentnym głosem, popatrzył na
nią swoimi własnymi błękitnymi tęczówkami i się odwrócił. Natalie prawie serce
z piersi wyskoczyło. Potraktował ją z pełną ignorancją! Zamiast tego woli się
kleić do tej głupiej lokówy Sary. Co on w niej w ogóle (Wogule) widzi, przecież
ona ma najwyżej metr pięćdziesiąt! Natalie patrzyła z nienawiścią, jak jej
Chris, który powinien być jej, całował się z oną dziewką na boku korytarza.
- Idziemy, Natalie – powiedziała Victoria. I rzeczywiście trzeba było
iść, bo zaczynała się lekcja.
Był
to bardzo ciężki dzień, bo siedem lekcji. Już na pierwszej o mało nie zasnęła,
kiedy pan Angostura zaczął baaaardzo fascynująco opowiadać, a o czym?
Właściwie kogo to obchodzi… Następną
lekcją była matematyka z panią Unbekannt, która się na Natalie uwzięła i kazała
jej odpowiadać przy tablicy.
- Ale proszę panią, ja nie mogę odpowiadać bo
się nie wyspałam, całą noc robiłam pracę domową z francuskiego – tłumaczyła się
Natalie.
- A co mnie to obchodzi? – wykrzywyła się
Unbekannt. – Dlaczego francuski ma być ważniejszy od matematyki? Rozwiąż mi tu
teraz te równania, a potem se śpij choćby i do świętego Jana.
Natalie
zaczęła coś robić, ale nie bardzo ji szło i ta wredna kobita postawiła jej
dostateczny. Byłam taka wściekła, że gdyby teraz stanęła mi na drodze Sara –
kłębiły się myśli w głowie Natalie – to by ją chyba wyrzuciła przez okno.
Na
trzeciej lekcji pan Smith zaczął od pytania, ale dziękować Bogu, Natalie nie odpytał.
Za to w pewnym momencie otworzyły się drzwi.. i Natalie po prostu dech w piersiach
zaparło. Wszedł do klasy chłopak bardzo przystojny. Miał głębokie, brązowe
oczy, prosty nos i opaloną cerę. Jego włosy były kasztanowate i półdługie,
zaczesane do przodu w grzywkę niczym jak u emo, tylko bardziej uporządkowaną.
Miał na sobie łososiowy żakiet i żółtą koszulę.
- Witam wszystkich, ja się nazywam Edward Patel i od dziś chodzę do
waszej klasy – przedstawił się i uśmiechnął się, po czym ku ławce skierował się.
Natalie
nie mogła oderwać od niego wzroku, ale Edward usiadł parę rzędów za nią. Teraz
już wiedziała, że do końca dnia nie ochłopnie (nie ochłonie na widok chłopa –
przyp. aut.)
I
tak też było na następnych lekcjach. Wiedziała, że ten przystojniak za nią
siedzi, ale nie mogła nic zrobić, bo kiedy się odwracała, nauczyciele od razu
się na niej wieszali i wołali do odpowiedzi. Czasami zdawało się jej, że czuje
na sobie wzrok nowego kolegi, badawczy, ciężki. Za którymś razem odwróciła się
i spojrzarła prosto na niego. Uśmiechnął się, a w Natalie jakby piorun walnął.
- Foster! – rozdał się nagle głos nauczyciela. – Powtórz, co żem pedzioł!
Natalie
była ugotowana, bo zupełnie nie słuchała. Zrobiło się jej wstyd, że przed nowym
przystojniakiem wyszła na idiotę. A tymczasem chciała przed ów uczniem się
pokazać od dobrej strony, nie zaś od złej strony, aby nie zmusił jej do płaczu.
Dlatego kiedy nauczyciel pod koniec lekcji ogłosił, że potrzebuje na pojutrze
referatu, zgłosiła się.
Na
przerwach nie zwracała już uwagi na Chrisa. Może kiedy zobaczy, że ona może
mieć nowego faceta, to może wreszcie przejrzy na oczy. Teraz jednak myślała,
jak się zbliżyć do Edwarda. Za dużo czasu na myślenie nie miała, bo oblezły ją
koleżanki: Victoria, Vanessa i Sandy. Wszystkie miały dużo do powiedzenia o
nowym koledze. Każda miała nadzieję, że to na nią zwróci on w końcu uwagę.
Natalie tylko się uśmiechała, bo już sobie przysięgła, że zdobycie Edwarda
Patel (Patela? jak to się odmienia w ogóle?) będzie jej celem.
Po
lekcjach wybrała się do drugiej kumpeli, Amy Rodriges. Amy, najlepsza uczennica
w klasie, zawsze była chętna do pomocy.
- Słuchaj, Amy – zaczęła Natalie. – Mam referat na historię na pojutrze.
O wojnie 30-letniej. Nie napisałabyś mi?
- Też mam referat, z biologii – powiedziała Amy. – Mało czasu.
- Ale napisz, bo zupełnie tego nie rozumiem. A poza tym bardzo długo by
mi to zajęło, a ty zdolna jesteś, to szybko napiszesz. To co, można na ciebie
liczyć?
- No, trochę ci mogę pomóc – przyznała Amy nieprzychętnie.
- Dobra, to ty mi ten referat napisz i wydrukuj, jutro po niego przyjdę
– potwierdziła Natalie. – Nie jesteś przecież samolubna, zawsze pomożesz. No to
cześć – i wyszła.
Pół
godziny później spotkała się z Victorią pod centrum handlowym i wybrały się na
drobne zakupy (drobne, hehe – przyp. aut.). Spędziły tam kilka godzin, chodząc
po sklepach. Natalie kupiła sobie śliwkową spódnicę z paskiem. Właśnie szła
korytatrzem, kiedy nagle na kogoś wpadła.
- Uważaj, jak chodzisz – powiedziała i wnet zobaczyła, że owym
potrąceńcem jest nie kto inny, jak sam pan Edward. Stał i uśmiechał się, jak to
on, że aż ją kuło w sercu.
- Cześć… Natalie, tak? – zainaugurował.
- Zgadza się. Chodzimy do tej samej klasy, nie?
- No tak – zaśmiał się Edward Patel. – Poznałem cię, ale nie byłem pewny
twarzy, bo za tobą siedzę. Po plecach bym cię poznał.
Zauważyła,
że ciemnooki trzyma na ramieniu szmaragdowe spodnie.
- Ładne – powiedziała. – Kupiłeś teraz?
- Tak – przyznał Edward. – Spodobały mi się, to myślę, dlaczego nie
kupić. Nawet trafiłem na swój rozmiar.
- O, widzisz – ucieszył się Natalie. – A ja zawsze mam z tym problemy.
Wszystko dla mnie jest zawsze za duże. Gdzie mieszkasz?
Edward
Patel pokiwał głowa.
- W Horton – przyznał tajemniczo, a Natalie nie mogła oderwać wzroku od
jego głębokich spojówek.
- No ale powiedz adres? – uśmiechnęła się. – To może kiedyś wpadnę na
kawę?
- A co, jeżeli ja nie piję kawy? – zażartował Patel.
- To więcej hehehe zostanie dla mnie.
- Natalie, chodź już, bo się spóźnimy się na autobus! – zawołała
Victoria i dziewczyny zaraz się oddaliły.
Do
domu Natalie wróciła koło 21. Matka wrzucała jej, że czemu tak późno, ale
Natalie była po zakupach i się już nie denerwowała. Wiedziała, że matka musi
sobie czasem pogadać, i poszła spać. Przed snem dużo myślała o Edwardzie. Nie o
Chrisie, tylko właśnie o Edwardzie, jego brunatnych włosach i ciemnym wzroku.
Czuła, że rozpoczyna się nowy rozdział w jej życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz