wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 1 - Natalie



Był ciepły, słoneczny dzień. Natalie wzbudziła się w swojej sypialni i wyjrzała przez okno wychodzące nad wodę. Fale uderzały w brzeg i przelewały się przez pomost potężnym lewarem. Ten widok budził w jej sercu rozczulenie.
   - Dzień dobry, słońce – powiedziała, ale słońce nie odpowiedziało na jej powitanie. Ciekawe, dlaczego.
        Potem nadziała dżinsowe rybaczki, żółtą bluzkę w kwiaty na ramiączkach, jasnozielone japonki. Poszła w łazienkę rozczesać włosy. Coś ją naszło, żeby zrobić warkocz, ale przypomniała sobie, że ta cenzura Sara też ostatnio nosi warkocze, zatem więc jedynie tylko związała się w kićka beżową gumką pod kolor i to wystarczyło. Potem wykonała lekki podkład i inne czynności oraz zeszła na śniadanie.
     Przy śniadaniu nie mogła patrzeć na rodziców. Miała na nich autentycznego wścieka za wczorajszą rozmowę.
   - Dlaczego nie chcecie mi kupić tego konia?! – zapytała.
   - Ależ kochanie, nie stać nas – tłumaczyła się rozpaczliwie jej mama. – Przecież taki koń dużo kosztuje.
   - A na nowe auto to mieliście! – wyartykułowała ironicznie.
   - Autem można pojechać do pracy, to co innego – powiedziała mama ostrożnym tonem.
   - A jakbym miała konia, to mogłabym jeździć do szkoły! – Natalie wybuchła płaczem. – Jak zwykle myślicie tylko o sobie!
      Złapała za plecak i pobiegła po schodach, żeby nie zobaczyli łzy, która spłyła po jej policzku, bowiem zdała sobie sprawę, że chyba w końcu się tego konia nie doczeka się.
       Kiedy Natalie podeszła pod swą szkołę średnią, czekała ją tam już najlepsza przyjaciółka, Victoria.
  - Cześć Natalie, co taka smutna :) ;…? (!) ?– wyartykułowała Victoria.
   - A sama nie wiem – odpowiedziała Natalie, ignorując jej dość nietypową interpunkcję. – Wszytko do chrzanu.
     Na to Victoria, równie indyferentna wobec stanu przyjaciółki, zaczęła coś tam ględzić. Jakby nie widziała, że Natalie jest bliska płaczu, dawaj jej opowiadać o innych dziewczynach. Jakby mnie, narratora, to cokolwiek obchodziło. W razie, gdyby to wszystko jeszcze nie było wystarczy, podeszła k nim Vanessa, inna koleżanka Natalie z klasy, co ją denerwowała, bo do drużyny cheerliderek należała i za nie wiadomo kogo się przez to uważała.
  - Vanessa została wybrana do wyścigu międzyszkolnego – opowiadała Vicki. – Bardzo jest z tego dumna.
  - Biegniemy za dwa tygodnie a przedtem jeszcze treningi cały czas już Smith zapowiedział że mnie nie będzie pytał przez ten czas – pytlowała Vanessa. Na to Natalie jeszcze bardziej się wkurzyła wkurzyła wkurzyła, oj wkurzyła. Niektórzy to mają, że nauczyciele idą im na rękę! A tymczasem tylko nad nią ciągle się znęcają.
  - Wczoraj byłam u Patty – nawijała Victoria spurpurowiała. – Wiecie, że kupiła sobie faloimitator?
  - Jak to? – zdziwiła się Vanessa, i najwyraźniej rozumiała, że nie chodzi o lokówkę. – Tobie też pokazywała?
  - Każdemu pokazuje, przeca nachwalić się nie może. Ale mnie to się nawet pytała, czy chcę pożyczyć!
         Natalie tylko przewróciła oczami, a gdyby mogła, przewróciłaby i samą Vanessę. Koleżanki cieszą się jak niemądre, a Patty to już arcydebilka i balon bez serca. Myśli, że jest nie wiem jak dorosła, a jest całkiem dziecinna. Nie może se chłopaka znaleźć, to się faloimitatorem przechwala.
Kiedy weszła do szkoły, myślała, że już gorzej być nie morze. Szła na korytarzu i w pewnym momencie zobaczyła Chrisa. Stanęła jak zaryta, z otwartą buzią. Nie słuchała, co mówią kumpelki.
   - Cześć, Natalie – powiedział Chris ambiwalentnym głosem, popatrzył na nią swoimi własnymi błękitnymi tęczówkami i się odwrócił. Natalie prawie serce z piersi wyskoczyło. Potraktował ją z pełną ignorancją! Zamiast tego woli się kleić do tej głupiej lokówy Sary. Co on w niej w ogóle (Wogule) widzi, przecież ona ma najwyżej metr pięćdziesiąt! Natalie patrzyła z nienawiścią, jak jej Chris, który powinien być jej, całował się z oną dziewką na boku korytarza.
  - Idziemy, Natalie – powiedziała Victoria. I rzeczywiście trzeba było iść, bo zaczynała się lekcja.

      Był to bardzo ciężki dzień, bo siedem lekcji. Już na pierwszej o mało nie zasnęła, kiedy pan Angostura zaczął baaaardzo fascynująco opowiadać, a o czym? Właściwie  kogo to obchodzi… Następną lekcją była matematyka z panią Unbekannt, która się na Natalie uwzięła i kazała jej odpowiadać przy tablicy.
 - Ale proszę panią, ja nie mogę odpowiadać bo się nie wyspałam, całą noc robiłam pracę domową z francuskiego – tłumaczyła się Natalie.
 - A co mnie to obchodzi? – wykrzywyła się Unbekannt. – Dlaczego francuski ma być ważniejszy od matematyki? Rozwiąż mi tu teraz te równania, a potem se śpij choćby i do świętego Jana.
     Natalie zaczęła coś robić, ale nie bardzo ji szło i ta wredna kobita postawiła jej dostateczny. Byłam taka wściekła, że gdyby teraz stanęła mi na drodze Sara – kłębiły się myśli w głowie Natalie – to by ją chyba wyrzuciła przez okno.
      Na trzeciej lekcji pan Smith zaczął od pytania, ale dziękować Bogu, Natalie nie odpytał. Za to w pewnym momencie otworzyły się drzwi.. i Natalie po prostu dech w piersiach zaparło. Wszedł do klasy chłopak bardzo przystojny. Miał głębokie, brązowe oczy, prosty nos i opaloną cerę. Jego włosy były kasztanowate i półdługie, zaczesane do przodu w grzywkę niczym jak u emo, tylko bardziej uporządkowaną. Miał na sobie łososiowy żakiet i żółtą koszulę.
  - Witam wszystkich, ja się nazywam Edward Patel i od dziś chodzę do waszej klasy – przedstawił się i uśmiechnął się, po czym ku ławce skierował się.
     Natalie nie mogła oderwać od niego wzroku, ale Edward usiadł parę rzędów za nią. Teraz już wiedziała, że do końca dnia nie ochłopnie (nie ochłonie na widok chłopa – przyp. aut.)
       I tak też było na następnych lekcjach. Wiedziała, że ten przystojniak za nią siedzi, ale nie mogła nic zrobić, bo kiedy się odwracała, nauczyciele od razu się na niej wieszali i wołali do odpowiedzi. Czasami zdawało się jej, że czuje na sobie wzrok nowego kolegi, badawczy, ciężki. Za którymś razem odwróciła się i spojrzarła prosto na niego. Uśmiechnął się, a w Natalie jakby piorun walnął.
  - Foster! – rozdał się nagle głos nauczyciela. – Powtórz, co żem pedzioł!
      Natalie była ugotowana, bo zupełnie nie słuchała. Zrobiło się jej wstyd, że przed nowym przystojniakiem wyszła na idiotę. A tymczasem chciała przed ów uczniem się pokazać od dobrej strony, nie zaś od złej strony, aby nie zmusił jej do płaczu. Dlatego kiedy nauczyciel pod koniec lekcji ogłosił, że potrzebuje na pojutrze referatu, zgłosiła się.
      Na przerwach nie zwracała już uwagi na Chrisa. Może kiedy zobaczy, że ona może mieć nowego faceta, to może wreszcie przejrzy na oczy. Teraz jednak myślała, jak się zbliżyć do Edwarda. Za dużo czasu na myślenie nie miała, bo oblezły ją koleżanki: Victoria, Vanessa i Sandy. Wszystkie miały dużo do powiedzenia o nowym koledze. Każda miała nadzieję, że to na nią zwróci on w końcu uwagę. Natalie tylko się uśmiechała, bo już sobie przysięgła, że zdobycie Edwarda Patel (Patela? jak to się odmienia w ogóle?) będzie jej celem.
     Po lekcjach wybrała się do drugiej kumpeli, Amy Rodriges. Amy, najlepsza uczennica w klasie, zawsze była chętna do pomocy.
  - Słuchaj, Amy – zaczęła Natalie. – Mam referat na historię na pojutrze. O wojnie 30-letniej. Nie napisałabyś mi?
  - Też mam referat, z biologii – powiedziała Amy. – Mało czasu.
  - Ale napisz, bo zupełnie tego nie rozumiem. A poza tym bardzo długo by mi to zajęło, a ty zdolna jesteś, to szybko napiszesz. To co, można na ciebie liczyć?
  - No, trochę ci mogę pomóc – przyznała Amy nieprzychętnie.
  - Dobra, to ty mi ten referat napisz i wydrukuj, jutro po niego przyjdę – potwierdziła Natalie. – Nie jesteś przecież samolubna, zawsze pomożesz. No to cześć – i wyszła.
        Pół godziny później spotkała się z Victorią pod centrum handlowym i wybrały się na drobne zakupy (drobne, hehe – przyp. aut.). Spędziły tam kilka godzin, chodząc po sklepach. Natalie kupiła sobie śliwkową spódnicę z paskiem. Właśnie szła korytatrzem, kiedy nagle na kogoś wpadła.
  - Uważaj, jak chodzisz – powiedziała i wnet zobaczyła, że owym potrąceńcem jest nie kto inny, jak sam pan Edward. Stał i uśmiechał się, jak to on, że aż ją kuło w sercu.
  - Cześć… Natalie, tak? – zainaugurował.
  - Zgadza się. Chodzimy do tej samej klasy, nie?
  - No tak – zaśmiał się Edward Patel. – Poznałem cię, ale nie byłem pewny twarzy, bo za tobą siedzę. Po plecach bym cię poznał.
        Zauważyła, że ciemnooki trzyma na ramieniu szmaragdowe spodnie.
  - Ładne – powiedziała. – Kupiłeś teraz?
  - Tak – przyznał Edward. – Spodobały mi się, to myślę, dlaczego nie kupić. Nawet trafiłem na swój rozmiar.
  - O, widzisz – ucieszył się Natalie. – A ja zawsze mam z tym problemy. Wszystko dla mnie jest zawsze za duże. Gdzie mieszkasz?
      Edward Patel pokiwał głowa.
  - W Horton – przyznał tajemniczo, a Natalie nie mogła oderwać wzroku od jego głębokich spojówek.
  - No ale powiedz adres? – uśmiechnęła się. – To może kiedyś wpadnę na kawę?
  - A co, jeżeli ja nie piję kawy? – zażartował Patel.
  - To więcej hehehe zostanie dla mnie.
  - Natalie, chodź już, bo się spóźnimy się na autobus! – zawołała Victoria i dziewczyny zaraz się oddaliły.
     Do domu Natalie wróciła koło 21. Matka wrzucała jej, że czemu tak późno, ale Natalie była po zakupach i się już nie denerwowała. Wiedziała, że matka musi sobie czasem pogadać, i poszła spać. Przed snem dużo myślała o Edwardzie. Nie o Chrisie, tylko właśnie o Edwardzie, jego brunatnych włosach i ciemnym wzroku. Czuła, że rozpoczyna się nowy rozdział w jej życiu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz