wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 4 - Napastnik


Odcinek 4 – Napastnik

Ta nocia jest dedykowana Cristal, która chciała więcej Edwarda!

  - Niech mnie pan zostawi – Natalie chciała go wyminąć i poszła po trawniku, ale podszedł jeszcze bliżej.
  - Jeżeli jest z ciebie dobra dziewczyna, pójdziesz ze mną – powiedział żebrak.
  - Nigdzie nie pójdę – sprzeciwiła się. – Możesz mnie pocałować w…!
      Zarechotał sprośnie.
   - Z miłą chęcią zrobię to jak ja, tak i mój pan, do którego cię zaraz zabiere – powiedział. – A potem zrobimy ci jeszcze więcej…
    Zaczął do niej dochodzić, sięgając ręką pod płaszcz. Natalie stała jak słup, nie mogąc oderwać wzroku od jego przekrwionych, zaczerwieniałych oczu. Przebiegł po niej wielki strach. Bomż uśmiechnął się z triumfem.
 - Hydrofor, stary skurczybyku! – rozległ się nagle głos. – Pamiętasz mnie?
    Natalie odwróciła głowę od menela. Obok stał Edward Patel w rozpiętej marynarce. Z pewnie uniesionym czołem patrzył na żebraka, obrzucając go wzrokiem. Wyglądało, że w ogóle się nie bał.
 - Czy pamiętasz tamtą grudniową mgłę? – spytał wyzywająco.
 - Nie wtrącaj się – powiedział Hydrofor. – Bo zaraz wydasz charczące ostatnie tchnienie i będziesz spluwał swoim marnym losem.
  - Czyżbyś już nie pamiętał, jak się zakończyło nasze ostatnie spotkanie? – Edward stanął tak, żeby odgrodzić Natalie od Hydrofora.
  - Pamiętam, i dlatego się przygotowałem! – powiedział menel. Wyciągnął rękę i zawołał: - Dio avga melata!
      Drzewo stojące za Edwardem zaczęło się wyginać, jakby chciało go schwytać. Patel jednak wyciągnął w jego stronę obie ręce, wołając „Fatakee!” Drzewo natychmiast wybuchło. Jeden ze zwęglonych kawałków poleciał prosto w bomża, ale ten odpiąstkował go i drewno uderzyło w pierś Natalie, która upadła na ziemię bez tchu.
   - Możesz się jeszcze wycofać, Edwardzie – powiedział Hydrofor. – Pozwól mi ją wziąć… eee, zabrać, to nic ci nie zrobię.
   - Nie zabierzesz jej! – sprzeciwił się Patel.
  - Twój wybór, twoje kuku – menel wzruszył ramionami. – Se misi ora!
    I z jego ręki wyleciał piorun. Edward błyskawicznie zareagował i odskoczył. Piorun trafił w ławkę, z której poleciały szczapy.
  - Gofte bashad! Gofte bashim! – zawołał. Ziemia pod Hydroforem dosłownie wybuchła, posyłając go na pięć metrów do góry. Bomż upadł na ziemię, zanosząc się świszczącym kaszlem, ale zaraz wstał. Z kieszeni wyjął długi śrubokręt z pomarańczowym członkiem i rzucił się z rozbiegu na Edwarda.
     Natalie więcej już nie widziała, leżała na ziemi i walczyła o każdy oddech. W płucach ją paliło, w uszach wizgało, nie mogła złapać tchu, trzymając się za gardło. Nagle zobaczyła jak przez mgłę twarz Edwarda. Klęczał nad nią, trzymając jej głowę na kolanach. Widziała go niewyraźnie, dalej walcząc o kolejny oddech. Błagam, pomyślała, niech on mi teraz zrobi sztuczne oddychanie! Ale Patel wykonał tylko jakiś gest, powiedział coś i Natalie momentalnie odzyskała oddech. Przez chwilę udawała, że dalej się dusi, żeby jeszcze trochę się o nią pomartwił. Potem podniosła się i siadła na trawie.
   - Gdzie on jest? – zapytała. – Ten żebrak?
   - Już go nie ma – odpowiedział Edward, obejmując ją ramieniem. – Możesz być spokojna.
   - Załatwiłeś go? – nie była pewna.
   - Przepędziłem – potwierdził Patel. – Za słaby jestem, żeby go załatwić na dobre, całe szczęście, że vice versa też. Ale uciekł, nie znał moich sztuczek. Wstań, musimy stąd iść.
     Wstała i razem poszli w stronę wyjścia z parku. Na ulicy Edward zatrzymał się przy jednej ławce.
  - Usiądźmy, chcę z tobą porozmawiać. – powiedział Edward. – O czymś bardzo ważnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz