Odcinek 4 – Napastnik
Ta nocia jest dedykowana Cristal, która chciała więcej Edwarda!
- Niech mnie pan zostawi – Natalie chciała go
wyminąć i poszła po trawniku, ale podszedł jeszcze bliżej.
- Jeżeli jest z ciebie dobra dziewczyna, pójdziesz ze mną – powiedział
żebrak.
- Nigdzie nie pójdę – sprzeciwiła się. – Możesz mnie pocałować w…!
Zarechotał
sprośnie.
- Z miłą chęcią zrobię to jak ja, tak i mój pan, do którego cię zaraz
zabiere – powiedział. – A potem zrobimy ci jeszcze więcej…
Zaczął
do niej dochodzić, sięgając ręką pod płaszcz. Natalie stała jak słup, nie mogąc
oderwać wzroku od jego przekrwionych, zaczerwieniałych oczu. Przebiegł po niej
wielki strach. Bomż uśmiechnął się z triumfem.
- Hydrofor, stary skurczybyku! – rozległ się
nagle głos. – Pamiętasz mnie?
Natalie
odwróciła głowę od menela. Obok stał Edward Patel w rozpiętej marynarce. Z
pewnie uniesionym czołem patrzył na żebraka, obrzucając go wzrokiem. Wyglądało,
że w ogóle się nie bał.
- Czy pamiętasz tamtą grudniową mgłę? – spytał
wyzywająco.
- Nie wtrącaj się – powiedział Hydrofor. – Bo
zaraz wydasz charczące ostatnie tchnienie i będziesz spluwał swoim marnym
losem.
- Czyżbyś już nie pamiętał, jak się zakończyło nasze ostatnie spotkanie?
– Edward stanął tak, żeby odgrodzić Natalie od Hydrofora.
- Pamiętam, i dlatego się przygotowałem! – powiedział menel. Wyciągnął
rękę i zawołał: - Dio avga melata!
Drzewo
stojące za Edwardem zaczęło się wyginać, jakby chciało go schwytać. Patel jednak
wyciągnął w jego stronę obie ręce, wołając „Fatakee!” Drzewo natychmiast
wybuchło. Jeden ze zwęglonych kawałków poleciał prosto w bomża, ale ten
odpiąstkował go i drewno uderzyło w pierś Natalie, która upadła na ziemię bez tchu.
- Możesz się jeszcze wycofać, Edwardzie – powiedział Hydrofor. – Pozwól
mi ją wziąć… eee, zabrać, to nic ci nie zrobię.
- Nie zabierzesz jej! – sprzeciwił się Patel.
- Twój wybór, twoje kuku – menel wzruszył ramionami. – Se misi ora!
I
z jego ręki wyleciał piorun. Edward błyskawicznie zareagował i odskoczył. Piorun
trafił w ławkę, z której poleciały szczapy.
- Gofte bashad! Gofte bashim! – zawołał. Ziemia pod Hydroforem dosłownie
wybuchła, posyłając go na pięć metrów do góry. Bomż upadł na ziemię, zanosząc
się świszczącym kaszlem, ale zaraz wstał. Z kieszeni wyjął długi śrubokręt z
pomarańczowym członkiem i rzucił się z rozbiegu na Edwarda.
Natalie
więcej już nie widziała, leżała na ziemi i walczyła o każdy oddech. W płucach
ją paliło, w uszach wizgało, nie mogła złapać tchu, trzymając się za gardło.
Nagle zobaczyła jak przez mgłę twarz Edwarda. Klęczał nad nią, trzymając jej
głowę na kolanach. Widziała go niewyraźnie, dalej walcząc o kolejny oddech. Błagam,
pomyślała, niech on mi teraz zrobi sztuczne oddychanie! Ale Patel wykonał tylko
jakiś gest, powiedział coś i Natalie momentalnie odzyskała oddech. Przez chwilę
udawała, że dalej się dusi, żeby jeszcze trochę się o nią pomartwił. Potem
podniosła się i siadła na trawie.
- Gdzie on jest? – zapytała. – Ten żebrak?
- Już go nie ma – odpowiedział Edward, obejmując ją ramieniem. – Możesz
być spokojna.
- Załatwiłeś go? – nie była pewna.
- Przepędziłem – potwierdził Patel. – Za słaby jestem, żeby go załatwić
na dobre, całe szczęście, że vice versa też. Ale uciekł, nie znał moich
sztuczek. Wstań, musimy stąd iść.
Wstała
i razem poszli w stronę wyjścia z parku. Na ulicy Edward zatrzymał się przy
jednej ławce.
- Usiądźmy, chcę z tobą porozmawiać. – powiedział Edward. – O czymś
bardzo ważnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz