wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 7 - Nocleg

Ta notka jest z decykacją dla wszystkich wiernych czytelników. 



Po kilku godzinach podróży Natalie i Edward uznali, że są zmęczeni. Postanowili się gdzieś zatrzymać na noc. Akurat przejeżdżali przez jakąś wieś, więc zdecydowali poszukać jakiegoś hotelu, żeby wynająć jakiś pokój. Natrafili na niego niedługo, wysiedli i weszli do środka.
  - Jakby kto pytał, jesteś moją siostrą – powiedział Edward. Natalie skrzywiła wargi, spodziewała się czegoś bardziej romantycznego.
Edward pogadał z portierem i poszli się zakwaterować. Weszli na piętro, Edward otworzył mosiężne drzwi i… Natalie nie mogła oderwać wzroku od pokoju. Był piękny: machoniowe panele (układał je emigrant zarobkowy, niejaki Machoń), rzeźbiony stolik z telewizorem plazmowym, łóżko z dużym baldachimem…
  - Jak to? – zdziwiła się. – Tylko jedno łóżko?
  - Chciałem zamówić z dwoma, ale nie mieli – uśmiechnął się Edward przeprośnie. – Jakaś konferencja kardiologów, wszystkie pokoje zajęte i ten jeden został. Nie pogniewasz się?
  - Nie, ależ skądże – Natalie niezwłocznie spurpurowiała.
  - Mogę położyć nasze torby w poprzek, jak ci nie pasuje… - zaproponował.
      Zaczął robić dla nich obojga zupki chińskie, a Natalie jeszcze przeszła się po pokoju. Z okna było widać widok na pola rolne, na których miejscowa ludność coś uprawiała. Poza tym przy pokoju mieściła się łazienka z jakuzą i prysznicem w estetyczne zielone kafelki.
Zjedli kolację, a zaraz potem Natalie poszła się ukąpać. Stała pod prysznicem chyba z pół godziny, napawając się ciepłą wodą i szumem, jaki wydawała, opadając na jej perfekcyjną skórę. W pewnym momencie, przez ten cały szum, wyraźniej usłyszała, jak Edward trzy razy powtórzył słowa „Wilbur pojechał pryskać kukurydzę”. Wywnioskowała, że pewnie z kimś rozmawia, i to przez komórkę, więc nie przerywała sobie. Kiedy się już okąpała i wykonała wieczorne czynności, przyodziała jasnozieloną koszulkę w białe romby.
Kiedy wyszła z łazienki, zastała Edwarda siedzącego na łóżku po turecku. Miał zamknięte oczy, trzymał się za skronie i co jakiś czas mówił w przestrzeń.
- I tak, uważam, że Chili Peppers zrzynają z Maanama – zakończył rozmowę. – Jak ich spotkasz, możesz im to powiedzieć. – Potem otworzył oczy i spojrzał na Natalie.
   - Rozmawiałeś z kimś? – zapytała.
   - Ano. Porozumiałem się telepatycznie z moim kolegą, też czarodziejem. Powiedział, że zgłosi twoją sprawę do naszego bractwa.
   - Telepatycznie? – Natalie uśmiechnęła – To znaczy, że do mnie też byś tak umiał? Na odległość?
   - Chyba wolałabyś nie znać moich myśli – wyszczerzył się Edward.
  - Ożesz ty!! – Natalie chwyciła za poduszkę i pacła Edwarda. On nie pozostał obojętny. Złapał drugą poduszkę i przez godzinę ganiali się po całym pokoju, obrzucając się poduszkami. Potem zapalili telewizor. Edward objął Natalie ramieniem i zaczęli oglądać.
Jakieś 15 minut po Kiepskich do pokoju weszły dwie pokojówki i zaczęły zmieniać pościel. Strasznie się przy tym kłóciły w jakimś niezrozumiałym języku, aż wreszcie Edward się zdenerwował i wygonił je z pokoju. Potem siedzieli, do późna rozmawiając, a kiedy już języki im się zmęczyły, położyli się. Pod osobnymi kołdrami. Natalie uważała, że jest jeszcze sporo za wcześnie na to, żeby się bliżej zbliżyć. Po jakimś czasie atoli, nie mogąc zasnąć, przysunęła się do Edwarda i tym razem to ona objęła go ramieniem. Ich obojga zaś objął w końcu Morfeusz.

***

     Dorian siedział w głębokim, wyplatanym fotelu i czytał „Karę dla Śpiącej Królewny” Anne Rice. W salonie panowała cisza.
      Dojechał do końca rozdziału, założył jedwabną zakładką i odłożył książkę na hebanowy stolik. Wstał z fotela i poszedł do łazienki, wyciosanej z czarnego marmuru. Tam dłuższą chwilę wpatrywał się z zadowoleniem w swoje odbicie w lustrze. W szkole nazywali go Lucyferem, bo ich zdaniem miał urodę upadłego anioła. Cokolwiek by to.
       Podszedł do barku. Nalał sobie kieliszek czerwonego wina z bardzo starego rocznika. Przez chwilę pozwalał, aby drogocenny trunek omywał jego język, potem wreszcie przełknął. Był to jeden z dwóch jego ulubionych napojów… Teraz spojrzał na ścianę, na której wisiało kilkanaście portretów czarnowłosej dziewczyny o jasnej cerze. Natalie Foster.
Długi czas szukał dziewczyny, która byłaby dla niego odpowiednia, a gdy wreszcie ją spotkał, przeżyli razem chwile, które z całą pewnością należały do niezaqomnianych. Ona nie była taka, jak te inne. Miał nie tylko nadzieję, ale i pewność, że pewnego dnia drogi jego i Natalie znowu się przetną.
    Próbował znaleźć o niej jak najwięcej informacji w necie. Jakiś czas temu znalazł na portalu społecznościowym kilka zdjęć, i wtedy dawne wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Chciał je wydrukować, nawet zrobić plakat, ale były w tak małej rozdzielczości, że wolał własnoręcznie namalować portrety. Miał talent, więc stworzył aż kilkanaście: najpierw ze zdjęć, a potem z wyobraźni. Było też kilka prac wykonanych tylko ołówkiem i węglem, które przedstawiały Natalie taką, jaką będzie, kiedy wreszcie będą razem… Nikomu ich nie pokazywał, trzymał w szufladzie biurka.
   - Niedługo do mnie wrócisz – powiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz