wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 21 – Rozkazy

         Koncert w klubie „Lattengitterwatterkotter” był początkiem tryumfalnej serii występów grupy Krankschaft w klubach Górnej Bawarii. Na każdym koncercie mieli komplet widzów, a następnego ranka gazety donosiły o czynach lubieżnych, jakie rozgrywały się w całej okolicy. Nick Yoxall przewidywał, że niedługo będą mogli przenieść się do Hamburgu, gdzie, jak wiadomo, jest najlepszy punkt wyjścia do międzynarodowej kariery.
Kalju był początkowo niezadowolony z sukcesu Natalie, bo grał w zespole głównie po to, żeby wyrywać panienki, a tymczasem zainteresowani byli właściwie sami faceci. Potem mu przeszło. Po którymś koncercie spotkał na korytarzu słuchaczkę zasmuconą faktem, że jej chłopak zapomniał się z kaloryferem. Laar poszedł więc z nią do pomieszczenia gospodarczego i tak ją pocieszał, że aż się ścianka działowa trzęsła.
Natalie była szczęśliwa, że realizuje się jako wokalistka. Ach, gdyby tak teraz widziały ją koleżanki… Od razu zaprzestałyby swoich głupich i niepoważnych zachowań, patrzyłyby na nią tylko z podziwem… Victoria, Vanessa, Sandy, a nawet ta snopowiązacha Sara – one wszystkie wydawały jej się w tej chwili tak odległe, jak gdyby nie widziała ich od wielu lat…
Edward Patel był, rzecz jasna, pod wrażeniem zawrotnego sukcesu, jaki stał się udziałem grupy, ale bardziej zajmowały go inne problemy. Któregoś wieczoru otrzymał wiadomość telepatyczną, że czeka go rozmowa najwyższej wagi.
Patel poszedł do pokoju telepatycznego i zasiadł w beżowym wygodnym fotelu. Na półkach dookoła stały różne tandetne pamiątki: porcelanowe figurki pastereczek, piesków i amorków, plastykowe gondole z Wenecji, długopisy-ciupagi z napisem „Sopot”, miniaturowe konie trojańskie, kufle od piwa zdobne w płaskorzeźby wycyconych Bawarek, niewiarygodnie brzydki gipsowy klaun, a nawet pomniejsze krasnale ogrodowe. W rzeczywistości były to przedmioty magiczne, wzmacniające siłę przekazu.
Edward poczuł mrowienie w skroniach, a na jedynej wolnej ścianie pojawiła się rozmazana sylwetka. Wkrótce stała się wyraźniejsza i w końcu Patelowi objawił się mistrz William Kjellerud, arcymag jego bractwa i rektor czarodziejskiej uczelni.
       Kjellerud, ze swoją gładką, owalną twarzą, wydatnym nosem, lśniącą czaszką otoczoną wianuszkiem śnieżnobiałych włosów, w dużych okularach w plastikowych oprawkach i w nienagannie odprasowanej białej koszuli z krawatem, wyglądał jak członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, a nie jeden z najpotężniejszych czarodziejów świata zachodniego.
- Powiedziano mi, że udało ci się doprowadzić Natalie Foster w bezpieczne miejsce i odeprzeć ataki sług Czarnego Hrabiego – powiedział bez większego entuzjazmu. – Ale teraz dowiaduję się, że zamiast w dalszym ciągu ją ochraniać przed zakusami wampirów, robisz z niej gwiazdę rocka, żeby najmarniejszy krwiopijca w Niemczech od razu o niej usłyszał. Nie spodziewałem się, że będziesz tak nieroztropny.
- Proszę o wybaczenie, mistrzu, ale ja z kolei nie spodziewałem się, że Krankschaft z Natalie na wokalu odniesie sukces – tłumaczył się Edward. – Myślałem, że będziemy po prostu barowymi chałturnikami, jakich wielu, i tym samym wtopimy się w tłum.
- Z doświadczenia wiem, że nigdy nie wiadomo, co się ludziom spodoba – stwierdził arcymag. – Tymczasem o Natalie już cały RFN mówi. Fani, jak wynika z raportów Nicka, walą drzwiami i oknami. Co za problem dla assasynów Czarnego Hrabiego, wcielić się w kolejnego Chapmana?
      Edward początkowo nie zrozumiał, myśląc, że mistrzowi chodzi o tego Chapmana od sticku. Dopiero po chwili pojął, że Kjellerud mówi o Marku Chapmanie, zabójcy Johna Lennona. Rzeczywiście, wysłannik nieprzyjaciela mógłby udawać szalonego fana…
- Zaiste, mistrzu, assa są to syny, skoro do tej pory nie zorientowali się nawet, że mamy w Niemczech infrastrukturę – zauważył jednak. – Ale Czarnemu Hrabiemu najwyraźniej nie chodzi o zamach, tylko o porwanie.
- Wszystko jedno – mistrz spojrzał na Edwarda surowo. – Koncertujecie w lokalnych klubach, a to już wystarczyłoby wampirom, żeby się zorientować, że Natalie przebywa w Dolnej Bawarii.
- Pomyślałem o tym – Patel uśmiechnął się. – Graliśmy parę koncertów w Tyrolu i Przedarulanii. W Innsbrucku kazałem Natalie zawołać ze sceny coś w stylu „Pozdrawiamy nasze bardzo drogie miasto!” Niech Czarny Hrabia szuka najpierw w Austrii.
      Mistrz uśmiechnął się, pokazując zęby, zbyt białe i równe, aby były prawdziwe.
- Sprytne – kiwnął głowa z uznaniem. – Musisz jednak pamiętać, że Czarny Hrabia to nie byle krwiopijca. Nawet pomijając jego potęgę finansowo-gospodarczą.
- Tak jest, mistrzu – rzekł Edward poważnym tonem. – Skoro mówi się o nim nawet na wstępie do istot paranormalnych, to musi być bardzo niebezpieczny…
- I to jak – stwierdził Kjellerud z naciskiem. – Jego moc szacuje się na 67 punktów w skali Helsinga, co czyni go trzecim najpotężniejszym spośród znanych wampirów. Lepszy wynik mieli tylko Drakula i Zygmunt Cycoń.
      Edward zadrżał na dźwięk tych złowrogich imion.
- Dlatego tak ważne jest, abyś chronił Natalie przed każdym niebezpieczeństwem – mistrz świdrował go wzrokiem. – Specjaliści z naszego bractwa sprawdzili jej genealogię, to doprawdy fascynujący temat.
     Patel przytaknął bezgłośnie. Zdążył przecież polubić Natalie, a jakie mroczne sekrety jej rodziny teraz wyjdą na jaw?
- Jej prajaszczurem ze strony matki był słynny wiking, jarl Thorfrid Łaciatonogi – opowiadał Kjellerud. – Wśród późniejszych przodków było kilku alchemików, a także Mikołaj Justymont, słynny litewski ninja. Prapraprababcia ze strony dziadka była czarownicą, która potrafiła ściągać mleko od krów na obszarze całego hrabstwa Crawford. Przodek ze strony babki, Vidal Dreyfus, był ekspertem w dziedzinie kabały i gematrii, nosił tytuł Pana Dobrego Imienia i stwarzał golemy. Pradziadek mieszkał jakiś czas na Hawajach, gdzie parał się huną, a stryjeczny szwagier ciotki pochodził z Innsmouth.
- A ze strony ojca? – zapytał Edward.
- Rodzina ojca też kryła w sobie spore zasoby. Szesnastowieczny przodek Natalie, sir Rowland Foster, był nadwornym astrologiem królowej Elżbiety I. Jego potomek, pierwszy spośród urodzonych w Ameryce, był z kolei łowcą czarownic i posiadł dogłębną wiedzę na ich temat. Potem Fosterowie poszli na zachód, a w drzewie ginekologicznym pojawił się potężny indiański szaman Wężowa Tykwa. Pradziadek trafił na front w czasie pierwszej wojny światowej i zatruł się gazem bojowym; później dostrzegał rzeczy, których nie widział nikt inny. Dziadek był kierownikiem zmiany w eksperymentalnej elektrowni atomowej i ponoć wchłonął co nieco. Ojciec Natalie urodził się w Atomic City, Idaho – to akurat łatwo sprawdzić. Oznacza to, że dziewczyna jest chodzącą bombą zegarową, jeśli chodzi o jej talenta. Gdyby wpadła w ręce Czarnego Hrabiego… Strach pomyśleć, co by się zdarzyło. Przy takim rodowodzie i możliwościach, gdyby została wampirzycą, mogłaby nawet sięgnąć 150 helsingów… – mistrz niespokojnie przetarł okulary.
       Edward poczuł się oszołomiony, przez moment nie wiedział, jak skomentować te rewelacje.
- Nie dopuszczę do tego, żeby wpadła w ręce Czarnego Hrabiego i Doriana Lassaye-Bruchtala – powiedział. – Dołożę wszelkich starań, aby ją ochronić.
       Mistrz Kjellerud spojrzał na niego uważnie.
- Owszem, na razie trzeba ją chronić – zauważył. – Musisz jednak wiedzieć, że właśnie ze względu na swe utajone moce, Natalie jest osobą o kluczowym znaczeniu dla osłabienia potęgi Czarnego Hrabiego. Któregoś dnia przyjdzie taki moment, że trzeba będzie zorganizować misję, w której ona sama odegra główną rolę…
- Mam nadzieję, że ta misja nie będzie polegała na tym, że trzeba będzie pojechać, dajmy na to, do Murzasichla, i wrzucić jakiś pierścień do jakiejś przepaści – Edward wzruszył ramionami.
- Na czym będzie polegała, tego i ja sam nie wiem – rzekł kwaśno Kjellerud. – Cały czas trwają prace nad identyfikacją tych przepowiedni, które dotyczą Czarnego Hrabiego. Idą powoli, bo Katedra Przepowiedni i Znaków Wieszczych i bez tego ma mnóstwo roboty. Bądź w pogotowiu. Kiedy przyjdzie działać, damy ci znak. A na razie – pilnuj Natalie jak źrenicy oka.
- Zrozumiałem, mistrzu – zgodził się Edward. – Powiem jej, że przerywamy koncerty i skupiamy się na przygotowaniu nowej płyty. Wszystkim nam to wyjdzie na zdrowie, także jako zespołowi.
      Gdy przekaz się skończył, było pół godziny przed północą. Dom zdawał się pogrążony we śnie, tylko Laar oglądał film instruktażowy Departamentu Zdrowia USA, rozpowszechniany w ramach Programu Wsparcia Płodności (Fertility Augmentation Program – FAP). Edward wyszedł z pokoju telepatycznego i poszedł na górę, do sypialni. Zbyt zmęczony nowinami, żeby jeszcze o nich rozmyślać, padł na łóżko i szybko zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz