Nocia z dedykacją dla Marguerite
i innych, którzy chcieli Doriana.
Dorian
siedział pochylony nad klawiaturą. Pomieszczenie wypełniała nastrojowa muzyka.
Tłukł w klawisze, starając się oderwać myśli od tematu, który cały czas go
nękał, i od tych zielonych oczu.
Nagle
usłyszał dzwonek do drzwi. Wstał od komputera, zatrzymał odtwarzacz, poszedł
otworzyć. W sieni stał wuj Attila razem z czarnoskórym lokajem.
- Witaj, Dorianie – odezwał się starzec, jak zwykle elegancki, o
krótkich siwych włosach i ze starannie przyciętą brodą. – Przyszedłem zajrzeć,
jak ci się wiedzie.
Oddał
lokajowi długi, czarny płaszcz z kapturem. Pod spodem miał staromodny frak.
Lokaj wyszedł z domu, miał czekać przy samochodzie. Tymczasem wuj rozejrzał się
po mieszkaniu. Z zadowoleniem kontemplował przedpokój umeblowany antykami,
kuchnię o karmazynowych ścianach, no i oczywiście salon.
- Ładnie się urządziłeś – stwierdził z
zadowoleniem. – Mam nadzieję, że nie zapominasz o tym, jak wiele mi
zawdzięczasz.
- Oczywiście, wujaszku – Dorian nienawidził tego zdrobnienia, uważał je
za najohydniejsze ze wszystkich słów oznaczających pokrewieństwo, ale go
używał, bo wuj najwyraźniej miał odmienne zdanie, a od jego przychylności wiele
zależało. Przynajmniej na razie.
- Wobec tego chciałbym zapytać, jak ci idzie wykonywanie małej przysługi
dla starego wuja.
- Mam już to sprawozdanie prawie gotowe – wyjaśnił Dorian. – Zostało mi
tylko zestawienie zmian w kapitale (funduszu) własnym. Przed szóstą wyślę.
- Bardzo dobrze – wuj Attila pokiwał głową z uznaniem. – To jak już
zrobisz sprawozdanie, poproszę cię o pomoc w przygotowaniu dokumentacji
przetargowej. Już tam Lechaud przy tym pracuje, tak że sam wiesz – ustawka,
chodzi o to, żeby wygrali nasi przyjaciele z Burakku Holding Y.K. Ty mu tam
trochę pomożesz, a potem dam ci tydzień wolnego. Podaj mi, proszę, jakiegoś
wina.
Dorian
sięgnął do barku i wydobył butelkę małmazji. Sam wolał wina wytrawne, dla wuja
i innych gości trzymał jednak słodkie. Rozlał do kieliszków, podał wujowi i sam
się też napił. Nie była zła.
- Pierwszorzędny rocznik – zauważył wuj. – Prawie czuć aromat księcia
Clarence’a. No, za powodzenie naszego biznesu!
Powiódł
wzrokiem po ścianach. Zatrzymał się na portretach Natalie.
- Ładna ta twoja maśuk –
powiedział. – Ale tak z dziesięć kilo za chuda.
Dorian
lekko się skrzywił. Nie lubił, gdy wuj w ten sposób mówił o Natalie. Jednak cóż
zrobić, starszy pan miał swoje poglądy na piękno, on miał swoje. Dla niego,
Doriana, ta ciemnowłosa dziewczyna była akurat w sam raz, a nawet jeszcze
bardziej. Od czasu, kiedy ostatnio ją widział, jej obraz w jego umyśle ulegał
coraz większej idealizacji.
Wuj
pogładził się po siwiejącej brodzie. Od paru lat nosił hiszpańską bródkę, ale
Dorian widział na starych fotografiach, że w przeszłości preferował zarost w
stylu Napoleona III.
- Jestem świadom, Dorianie, że byle kogo byś nie wybrał – przyznał
wreszcie Attila. – Skoro tobie przypadła do gustu, to i ja nie mam podstaw
sądzić, że się rozczaruję. A propos, może byś ją tutaj wreszcie zaprosił? Wręcz
zżera mnie ciekawość, jaka jest właściwie ta panna, którą zaszczyciłeś swoją
uwagą.
- Bardzo chętnie – przyznał Dorian. – Tylko, że nie wiem, gdzie ona
teraz jest. Praktycznie nie mam z nią kontaktu.
- To wykaż się śmiałością, jeżeli ci na niej zależy – poradził wuj z
dyskretnym uśmiechem. – Zanim co, to chętnie bym sobie z nią pogadał. Nie bój
się, nie odbiję ci jej…
Trudno
było się zorientować, czy mówi poważnie. Dorian zdążył się już przyzwyczaić, że
wuj ma specyficzne poczucie humoru. Nie wszyscy pracownicy rodzinnego
przedsiębiorstwa dobrze je znosili. Ale spokojnie, wuj Attila miał również na
tyle specyficzny gust, że Natalie po prostu do niego nie pasowała.
- No to działaj – powiedział wuj Attila. – W naszym biznesie ceni się
takich, którzy przejawiają inicjatywę i zdecydowanie.
Pogadali
jeszcze trochę o innych sprawach, a potem wuj przyznał, że ma sprawy na
mieście, i wyszedł.
Dorian
zamyślił się. Te wszystkie jednorazówki, z którymi był wcześniej, zatarły się
już w jego pamięci, nie pamiętał nawet, jak miały na imię ani w jakich miastach
je poznał. Natalie jednak trwała… Miał wrażenie, że one wszystkie stanowiły
jedynie tutorial, aby wiedział, jak się zachować, kiedy spotka właśnie ją.
Bywało, że zamykał oczy i widział Natalie tak wyraźnie, jakby stała tuż przed
nim. Jej ciemne włosy były jak czarny ogień, który trawił go od wewnątrz… Z
drżeniem serca myślał o chwili, kiedy w końcu będą razem. Wtedy wniknie w nią i
dokonają idealnego zespolenia, a potem Natalie już na zawsze pozostanie przy
nim…
A co, jeżeli
ona już ma kogoś? Ta ewentualność wydawała mu się tak straszna, że wolał o tym
nie myśleć. Nie żeby jakikolwiek facet mógł się z nim równać. Z ewentualnym
konkurentem poradziłby sobie raz-dwa. Gorzej, jeżeli sama Natalie by go nie
chciała… Na to też miał sposoby, ale wolałby nie być zmuszony do ich
stosowania. Chciał, aby zjednoczyła się z nim z własnej woli.
Siedział tak
półtorej godziny. Potem nalał sobie wina i wypił. Nie ma na co czekać. Natalie
musi być jego, nie ma innego wyjścia. Taka już jest konieczność historyczna.
Jeżeli chce, aby do niego wróciła, nie może siedzieć z założonymi rękami.
Sięgnął po
telefon i zadzwonił do jednego ze swoich współpracowników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz