wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 9 – Dorian i jego wuj


 Nocia z dedykacją dla Marguerite i innych, którzy chcieli Doriana.

Dorian siedział pochylony nad klawiaturą. Pomieszczenie wypełniała nastrojowa muzyka. Tłukł w klawisze, starając się oderwać myśli od tematu, który cały czas go nękał, i od tych zielonych oczu.
       Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Wstał od komputera, zatrzymał odtwarzacz, poszedł otworzyć. W sieni stał wuj Attila razem z czarnoskórym lokajem.
  - Witaj, Dorianie – odezwał się starzec, jak zwykle elegancki, o krótkich siwych włosach i ze starannie przyciętą brodą. – Przyszedłem zajrzeć, jak ci się wiedzie.
      Oddał lokajowi długi, czarny płaszcz z kapturem. Pod spodem miał staromodny frak. Lokaj wyszedł z domu, miał czekać przy samochodzie. Tymczasem wuj rozejrzał się po mieszkaniu. Z zadowoleniem kontemplował przedpokój umeblowany antykami, kuchnię o karmazynowych ścianach, no i oczywiście salon.
 - Ładnie się urządziłeś – stwierdził z zadowoleniem. – Mam nadzieję, że nie zapominasz o tym, jak wiele mi zawdzięczasz.
  - Oczywiście, wujaszku – Dorian nienawidził tego zdrobnienia, uważał je za najohydniejsze ze wszystkich słów oznaczających pokrewieństwo, ale go używał, bo wuj najwyraźniej miał odmienne zdanie, a od jego przychylności wiele zależało. Przynajmniej na razie.
  - Wobec tego chciałbym zapytać, jak ci idzie wykonywanie małej przysługi dla starego wuja.
  - Mam już to sprawozdanie prawie gotowe – wyjaśnił Dorian. – Zostało mi tylko zestawienie zmian w kapitale (funduszu) własnym. Przed szóstą wyślę.
  - Bardzo dobrze – wuj Attila pokiwał głową z uznaniem. – To jak już zrobisz sprawozdanie, poproszę cię o pomoc w przygotowaniu dokumentacji przetargowej. Już tam Lechaud przy tym pracuje, tak że sam wiesz – ustawka, chodzi o to, żeby wygrali nasi przyjaciele z Burakku Holding Y.K. Ty mu tam trochę pomożesz, a potem dam ci tydzień wolnego. Podaj mi, proszę, jakiegoś wina.
      Dorian sięgnął do barku i wydobył butelkę małmazji. Sam wolał wina wytrawne, dla wuja i innych gości trzymał jednak słodkie. Rozlał do kieliszków, podał wujowi i sam się też napił. Nie była zła.
   - Pierwszorzędny rocznik – zauważył wuj. – Prawie czuć aromat księcia Clarence’a. No, za powodzenie naszego biznesu!
       Powiódł wzrokiem po ścianach. Zatrzymał się na portretach Natalie.
- Ładna ta twoja maśuk – powiedział. – Ale tak z dziesięć kilo za chuda.
       Dorian lekko się skrzywił. Nie lubił, gdy wuj w ten sposób mówił o Natalie. Jednak cóż zrobić, starszy pan miał swoje poglądy na piękno, on miał swoje. Dla niego, Doriana, ta ciemnowłosa dziewczyna była akurat w sam raz, a nawet jeszcze bardziej. Od czasu, kiedy ostatnio ją widział, jej obraz w jego umyśle ulegał coraz większej idealizacji.
       Wuj pogładził się po siwiejącej brodzie. Od paru lat nosił hiszpańską bródkę, ale Dorian widział na starych fotografiach, że w przeszłości preferował zarost w stylu Napoleona III.
  - Jestem świadom, Dorianie, że byle kogo byś nie wybrał – przyznał wreszcie Attila. – Skoro tobie przypadła do gustu, to i ja nie mam podstaw sądzić, że się rozczaruję. A propos, może byś ją tutaj wreszcie zaprosił? Wręcz zżera mnie ciekawość, jaka jest właściwie ta panna, którą zaszczyciłeś swoją uwagą.
   - Bardzo chętnie – przyznał Dorian. – Tylko, że nie wiem, gdzie ona teraz jest. Praktycznie nie mam z nią kontaktu.
  - To wykaż się śmiałością, jeżeli ci na niej zależy – poradził wuj z dyskretnym uśmiechem. – Zanim co, to chętnie bym sobie z nią pogadał. Nie bój się, nie odbiję ci jej…
     Trudno było się zorientować, czy mówi poważnie. Dorian zdążył się już przyzwyczaić, że wuj ma specyficzne poczucie humoru. Nie wszyscy pracownicy rodzinnego przedsiębiorstwa dobrze je znosili. Ale spokojnie, wuj Attila miał również na tyle specyficzny gust, że Natalie po prostu do niego nie pasowała.
   - No to działaj – powiedział wuj Attila. – W naszym biznesie ceni się takich, którzy przejawiają inicjatywę i zdecydowanie.
         Pogadali jeszcze trochę o innych sprawach, a potem wuj przyznał, że ma sprawy na mieście, i wyszedł.
Dorian zamyślił się. Te wszystkie jednorazówki, z którymi był wcześniej, zatarły się już w jego pamięci, nie pamiętał nawet, jak miały na imię ani w jakich miastach je poznał. Natalie jednak trwała… Miał wrażenie, że one wszystkie stanowiły jedynie tutorial, aby wiedział, jak się zachować, kiedy spotka właśnie ją. Bywało, że zamykał oczy i widział Natalie tak wyraźnie, jakby stała tuż przed nim. Jej ciemne włosy były jak czarny ogień, który trawił go od wewnątrz… Z drżeniem serca myślał o chwili, kiedy w końcu będą razem. Wtedy wniknie w nią i dokonają idealnego zespolenia, a potem Natalie już na zawsze pozostanie przy nim…
A co, jeżeli ona już ma kogoś? Ta ewentualność wydawała mu się tak straszna, że wolał o tym nie myśleć. Nie żeby jakikolwiek facet mógł się z nim równać. Z ewentualnym konkurentem poradziłby sobie raz-dwa. Gorzej, jeżeli sama Natalie by go nie chciała… Na to też miał sposoby, ale wolałby nie być zmuszony do ich stosowania. Chciał, aby zjednoczyła się z nim z własnej woli.
Siedział tak półtorej godziny. Potem nalał sobie wina i wypił. Nie ma na co czekać. Natalie musi być jego, nie ma innego wyjścia. Taka już jest konieczność historyczna. Jeżeli chce, aby do niego wróciła, nie może siedzieć z założonymi rękami.
Sięgnął po telefon i zadzwonił do jednego ze swoich współpracowników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz