wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 8 – Kocowilk na tropie

Bernard Bumbes szybko się przekonał, że znalezienie Natalie Foster nie jest tak łatwe, jak się z początku wydawało. Czuć ją było mniej więcej w całym Horton. Najsilniej, oczywiście, przed domem, ale kiedy Bumbes kluczył po mieście, za nic nie mógł natrafić na świeży trop. Znalazł się pod kilkoma domami, pewnie tych koleżanek. Z żadnego nie dochodził zapach na tyle silny, żeby wskazywał, że Natalie aktualnie przebywa w środku.
Kocowilk zawędrował pod szkołę. Jasne, tam zapach też był dobrze wyczuwalny, bo codziennie tam chodziła, ale przecież nawet największe kujony nie siedzą w szkole po nocy. Zaszedł nawet na plażę. Blee, pomyślał, niestrzeżona. Chociaż z drugiej strony, gdyby przyszło co do czego, mógłby tu złapać jakąś fuchę… Ale przy całej szopce z pozwoleniem na pracę w USA gra jest niewarta świeczki.
Na szwendaniu się po mieście zeszła mu cała noc, zwłaszcza że po drodze zatrzymywał się na widok każdego kota, robił mu zdjęcie i próbował pogłaskać. Kiedy nastał ranek, Bernard doszedł do wniosku, że jednak przyjął niewłaściwą metodę. Wybrał się więc znów pod szkołę i zaczaił w krzakach. Miał nadzieję, że nie wezmą go za dilera.
Przed ósmą uczniowie zaczynali się schodzić do szkoły. Kocowilk miał doskonały punkt obserwacyjny, ale Natalie nie rzuciła mu się w oczy. Minęła ósma, lekcje się zaczęły… i nic.
Nagle zobaczył jakąś spóźnialską. Twarz wydała mu się znajoma. Sprawdził zdjęcia w telefonie: tak, to jedna z koleżanek tej Natalie. Kiedy przechodziła obok krzaka, zaszedł ją od tyłu i ogłuszył krótkim, ale efektywnym ciosem. Często go używał do pacyfikacji tonących, którzy nadmiernie się rzucali, zamiast spokojnie pozwolić się uratować.
Wciągnął dziewczynę w krzaki i ocucił.
  - Co … się dziejee… - wymamrotała Victoria.
  - Gdzie jest Natalie Foster? – zapytał kocowilk, mrożąc ją spojrzeniem.
  - Nie wiem… - dziewczyna trzęsła się ze strachu, a krzaki razem z nią. – Coście się mnie tak wszyscyy uczepili… Nie jestem jej stróżką!
      Bernard Bumbes od razu wyczuł nieprawdę. Nie potrzebował węchu, niektórzy po prostu nie umieją wiarygodnie kłamać. Zmotywował ją więc łomem do większej szczerości.
  - Widziałam ją… Wczoraj wieczorem – wykrztusiła wreszcie. – Wsiadłaa do samochodu z jakimś chłopakiem.
  - Chłopakiem? – głos kocowilka nawet w jednej dziesiątej nie zdradzał jego zdenerwowania. – Jakim chłopakiem?
   - Nie widziałam, było już późno – przyznała Victoria. – Może to był nasz nowy kolega Edward, ale nie wiem na pewnoo. Chciała go wyrwać, ale myślałam, że się tylko tak przechwala…
   - Dokąd pojechali? – naciskał.
   - Nie wiem… Ale opuścili miasto, bo widziałam, jak zjechali na wschód, w stronę trasyy.
      Bernard jeszcze trochę przesłuchiwał Victorię, ale niewiele więcej się dowiedział. Postraszył ją więc, że gdyby się komuś wygadała, to on na pewno odwiedzi ją jeszcze raz, po czym uśmiechnął się szeroko, prezentując swą imponującą wilczą klawiaturę. Z doświadczenia wiedział, że ta metoda czasem bywa skuteczna.
     Zostawił Victorię nieprzytomną w zaroślach. Dla zatarcia śladów – i zmniejszenia wiarygodności jej ewentualnych zeznań – spoił ją burbonem z piersiówki i jeszcze oblał bluzkę. Dodatkowo rozkopał jej fryzurę i obsypał liśćmi z krzaka.
     Czekała go długa podróż, więc wstąpił do sklepu zoologicznego i kupił sobie wędzone świńskie ucho, żeby mieć co żuć w czasie jazdy. Potem poszedł do samochodu, podśpiewując na melodię Ai se eu te pego:

Chuligani w mieście, chuligani na wsi,
Król chuliganów nie ma co robić z wolnym czasem.
Chuligani w mieście, chuligani na wsi,
W innej epoce oberwałby pasem.
A straż miejska to nyga:
Gdy jakiś nigga się dyga,
To nie pośpieszą z pomocą na klatkę,
Wolą emablować sąsiadkę.

***
Z dziennika Bernarda Bumbesa:

„Drogi Pamiętniczku!
W tę i wewtę resublimowana aczkolwiek bynajmniej przez ortofosforan trójniklawy jego metaforycznie transcendentna mać!!!
Niepotrzebnie straciłem całą noc, podczas gdy oni mogą już być wiele kilometrów stąd. Niby jestem na tropie, a tak naprawdę – jeszcze głupszy, niż na początku. Zapach z czasem słabnie. Muszę jechać na wschód, bo co innego mi zostało?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz