wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 12 – Wspomnienia

       Edward i Natalie jechali ku Nowemu Jorku. Wciąż była roztrząśnięta po spotkaniu z Aposmyronem, ale nie przeżywała tak bardzo, bo Edward rzucił na nią zaklęcie łagodzące stres. Po drodze kupiła nowe, cieliste rajstopy, bo te w węże się niestety podarły od macek.
      Jechali już godzinę. Natalie postanowiła przepakować torebkę. Wyjęła m.in. swój pamiętnik i położyła na kolanach. Nagle auto wpadło na wybój, a spomiędzy kartek wyleciało zdjęcie Doriana.
Edward spojrzał, zrobił wielkie oczy i wpadł w poślizg. Z trudem udało mu się zapanować nad pojazdem i zjechać na pobocze.
  - Kto to jest? – zapytał, nagle podenerwowany.
  - Kolega – powiedziała niewinnie Natalie.
  - Jaki kolega? – w głosie Edwarda było coś naprawdę niepokojącego. Bardzo się przeraziła.
   - Poznałam go na wakacjach, ale nie mam z nim kontaktu.
   - Jak się nazywa? – Edward przygwoździł ją spojrzeniem.
   - Dorian…
   - Dorian?! – Patel zdenerwował się nie na żarty.
   - Edwardzie, to nie tak, jak myślisz! – Natalie wpadła w panikę, może on ją zostawi, wysadzi z auta wśród pól i odjedzie. – To tylko wakacyjna znajomość, on już nic dla mnie nie znaczy! Błagam, …
    - Ale zdjęcie nosisz przy sobie – Edward patrzył badawczo, nie umiała odczytać z jego fizjonomii jakichkolwiek uczuć.
   - Nie wiem… Samo się wzięło i schowało do tego zeszytu… Nawet nie pamiętałam, że je zabrałam…
      Patel spojrzał na nią uważnie.
 - To, że szukają cię słudzy Czarnego Hrabiego, na pewno ma związek z tym Dorianem – powiedział.
  - Dlaczego?
  - Jeszcze nie wiem – przyznał niechętnie. – Ale może się dowiem. Jednak musiałbym przeprowadzić magiczne badanie. Czy zgadzasz się?
Potwierdziła. Wysiedli z samochodu i weszli w falujące łany zboża. Edward kazał jej położyć się na plecach i rozluźnić. Klęknął obok niej, położył na ziemi małe lusterko. Potem wyjął puszkę z niebieskim proszkiem i zaczął kreślić palcem jakieś szlaczki na czole Natalie.
 - Nan oru muttal kolla ventum! – powiedział i zrobił nad nią kilka szerokich gestów. Natalie poczuła dużą senność, jej powieki stały się coraz cięższe, aż zapadła w sen.

***

     W sierpniu Natalie była z koleżankami na wakacjach. Kwaterę miały w domku pingpongowym, aczkolwiek toalety i prysznice były w osobnym budynku. Na całym kępingu nie było ani jednego komputera, więc wiedziała, że się będzie bardzo nudzić.
       Poszły na ognisko. Koleżanki cieszyły się, że poderwą jakichś facetów, a Natalie była pesymistyczna, bo spodziewała się tylko jakichś miejscowych albo przyjezdnych buraków.  Wszyscy pili, smażyli kiełbachę, śpiewali głupawe piosenki i Natalie faktycznie się nudziła. Wtedy zobaczyła jakąś postać stojącą o drzewo. Było to już poza zasięgiem ogniska i nie było widać, kto to za jeden. Podeszła, bo pomyślała, że z takim samotnikiem może poobgadywać to całe towarzystwo.
Spojrzał na nią. Zobaczyła bardzo przystojnego chłopaka o czarnych, a może ciemnoszarych włosach, jasnej cerze i głębokich zielonych oczach. Uśmiechał się do niej nieśmiało.
  - Znużona? – zapytał.
  - No tak, bywałam w ciekawszych miejscach – przyznała.
  - Jestem Dorian, a ty? – popatrzał na nią tak, że prawie sama zapomniała, jak się nazywa.
  - Ja Natalie – odpowiedziała. – Widzę, że też nie za dobrze się bawisz…
  - Ależ skąd – uśmiechnął się znowu. – Bawię się bardzo dobrze.
        Nowy kolega zaraz spodobał się Natalie. Zaczęła się do niego żalić nad swoim ciężkim życiem i różnymi problemami, a on słuchał. Nie udawał, tylko słuchał naprawdę i z przejęciem. Zupełnie ją to uwiodło.
       Ognisko się skończyło i koleżanki zaciągły ją do domku. Nazajutrz poszła tam znowu, ale nie spotkała Doriana. Bardzo była zasmucona tym… Ale wieczorem przechadzał się niedaleko.
   - Trochę się stęskniłem – powiedział i to był strzał w dziesiątkę, gdyż mało kto mówił jej coś takiego.
Odtąd każdy dzień spędzali razem. Dorian prowadzał ją po lasach, pokazując urokliwe zakątki omijane przez turystów. Któregoś dnia zaczęli się całować i to im weszło w harmonogram.
Nastał przedostatni dzień. Natalie na widok Doriana rzuciła się roztrzęsiona.
  - Nie wiem, jak wytrzymam bez ciebie… - westchnęła…
            Dorian trzymał ją pewnie w ramionach.
  - O północy koło pryszniców – szepnął jej do ucha.
        Natalie czekała z wielką niecierpliwością. Gdy wybiła dwunasta, a reszta dziewczyn spała jak kamień, Natalie założyła jakąś bluzkę, spódnicę i sandały, rozczesała włosy i wyszła z domku, zamykając drzwi na klucz. Szła w ciemnościach, ale całkiem pewnie.
       Dorian czekał na nią. Prowadził ją przez las, aż doszli do jakiejś betonowej konstrukcji. Był to poniemiecki bunkier, gdzie Dorian urządził sobie wakacyjne lokum. Słaba żarówka dawała mało światła, ale przez to nastrój był bardziej zmysłowy i romantyczny.

XXX

        Nie mogli już czekać. Natalie przywarła do Doriana, częstując go żarliwym pocałunkiem. Ich języki najpierw zatańczyły dostojnego walca, potem namiętne tango, a potem rzuciły się w szaloną tarantellę. Rękami obejmowała jego silne, niewzruszone ramiona, gdy on rozpoznawał dotykowo jej biodra.
  - Chcę tego – szepnęła do ucha. Dorian nie kazał sobie drugi raz powtarzać i zaczął rozpinać jej bluzkę. Pomogła mu drżącymi z niecierpliwości dłońmi, lecz owinął je sobie wokół tułowia.
Gdy już ujawniła przed nim swój wydatny front, zaangażował się w adorację jej spragnionej cielesności, całując łąpczywie jej obojczyki, a ręcami gładząc dolną część pleców. Potem zszedł nieco niżej i zaczął intensywnie a z wyczuciem pieścić jej miękkie różane konwie. Natalie emitowała zmysłowe dyszenie, odzwierciedlające żar nawarstwiający się wewnątrz niej. Ulegając jego pieszczotom, spódnicę zrzuciła raczej bezwiednie.
Dorian szybko pozbył się garderoby i stanął przed nią. Natalie zachwyciła się jego misterną, szczupłą, dżentelmeńską klatką. Na jej ustach zagościł rozmarzony uśmiech. Potem rzuciła okiem nieco niżej i dostrzegła, iż jego męskość śmiało podniosła sztandar swój w górę. Zakręciło się jej w głowie na widok takiego ogromu, dostała mroczków przed oczami. Jednak szybko wzięła się w garść, a zaraz potem wzięła w garść jego, na co pisnął z wrażenia.
Złapała więc Doriana za jego sprężone libido i zaczęła subtelnie doić. Z rzucanych z ukradka spojżeń orientowała się, że taki stan mu odpowiada. W niej samej zaś budziło się coś dziwnego, co kazało jej nie przestawać robić tego, co robi. W końcu objęła jego plecy, przesuwając dłońmi wzdłuż kręgosłupa; spojrzała prosto na jego monumentalny taran i rozpoczęła pasjonacko ßać, od czasu do czasu dolikatnie podgryzając.
Pewnego razu, kilka miesięcy wcześniej, Natalie poszła się uczyć do Sandy. Rodziców nie było, więc koleżanka namówiła ją na oglądanie filmów porno. Dzięki temu Natalie wiedziała dokładnie, że ßanie należy do stałych fragmentów gry, i teraz, sądząc po reakcji bramkarza, wykonywała ten stały fragment perfekcyjnie.. Dorian nie pozostawał jej dłużny i gdy ona grała mu na seksofonie, on używał swego aparatu gębowego, aby napełniać czystą, destylowaną ekstazą każdy centymetr kwadratowy jej ciała. Dłonie operowały zaś znacznie niżej i przeczesywały się po jej jedwabistej skórzy jakoby z prawdziwym znawstwem. Podciągnął Natalie nieco wyżej, tak że przestała wreszcie felacjonować, i zaczął ręcznie symulować skrytą perłę jej kobiecości. Dla niej było to z początku już prawie nadto i ciężko, wilgotnie wzdechnęła, lecz rychło zatkał jej usta swoimi. W tej chwili była już do tego otoczona jestestwem Doriana i buzująca uniesieniem, że wzrok jej się mącił, jakieś beżowe wiry przesłaniały jej widzenie. Omdlewała oparta o jego krzepką pierś, gdy jego rozpłomienione usta przesuwały się po jej gładkiej szyi, napęczniały krokodyl ocierał się z jakiejś perspektywy o jej brzuch, a palce eksplorowały jej intymne wnętrze. Równocześnie marzyła, aby wreszcie wydobył je i zastąpił czymś znacznie większym.
Dorian doprowadził ją zatem do swego spartańskiego łóżka i zwiewnie położył na plecach, a potem stał się masażystą jej czułych mleczarni. Natalie straciła panowanie nad odgłosami, jakie w uniesieniu wydawała. Potem uniósł jej idealnie wyrzeźbione nogi i zaczął pokrywać pieszczotami południową stronę ud, jedyną płaszczyznę jej ciała, która jeszcze dotąd pozostawała niezaszczycona jego dłońmi. Gdy stwierdził, że już nadeszła pora, ukląkł, przyciągnął się do niej – i pogrążył swój łososiowy oszczep w jej koralowej grocie.
Natalie westchnęła twardo. Co prawda nie była przedtem z mężczyzną, ale za to spadła kiedyś z roweru, więc ból był teraz niewielki i gradualnie ustępował miejsca przyjemności sięgającej z samej głębi. Jego mięsna wiertara wypełniała w niej regiony, których nawet nie podejrzewała. Natalie doznała dreszczy, pokryła się gęsią skórką, przyjmując w siebie kolejne uderzenia potężnego buzdygana. O ile mogła, zajmowała się pieszczeniem klatki Doriana, a na widok jego namiętnego, ezoterycznego spojrzenia, pod jej czaszką generował się błękitny piorun, następny do kolekcji tych, które wstrząsały jej ciałem.
W pewnym momencie postanowiła przejąć inicjatywę. Odepchła od siebie Doriana tak, że padł na prześcieradło, i z impetem usiadła prosto na jego cymbałka. Zaczęli stępa, potem przeszli w kłus, a na końcu w galop. Jej paraboliczne kwiatostany w tym dzikim pędzie podlegały wielowektorowym przemieszczeniom. Jego lingam nurzał się zapamiętale w jej aksamitnych czeluściach. Oczy Natalie prawie wyszły z orbit, a skurcze wszystkich kończyn następowały bezwiednie, gdy jego seksualny pociąg bezlitośnie ją wykolejał. Nieintencjonalnie w ekstazie kopnęła cukiernicę, która rozbiła się o podłogę. Trzask pękającego fajansu tylko mocniej ją podniecił i wzmogła swe rytmiczne poruszenia, przyśpieszając swój galop i cwałując zapamiętale na czerwonym obelisku.
Dorian Jones momentalnie wyprężył się w łuk, gdy biały, kleisty węgorz wystartował z jego lędźwi i pędząc jak błyskawica poprzez pulsującego buca, brutalną erupcją wyrwał się w jej trzewia. Natalie prawie tego nie odczuła, wstrząsana przez tsunami rozkoszy. Nie doznawałaa czegoś takiego nigdy w życi. W spaźmie przeszywającego o***zmu gwałtownie wyprostowałam nogę, strącając z półki doniczkę z kaktusem, która wylądowała na ziemi. Po chwili przestał dla niej istnieć czas i wszystko inne poza tyym jednym doznaniem, tak intensywnym, że kazała się w nim roztapiać. Wreszcie, gdy przyjemność osiągnęła swą Czomolungmę, Natalie opadła niczym szmaciana lalka, wyzuta z sił, z gardłem zdartym od rozkosznych krzyków, na mokre prześcieradło i zasnęła, wtulona w chłodną cerę Doriana.
           
XXX

Budząc się, nie zastała już go obok siebie. Bunkier był pusty. Ubrała się i wyszła. Przez cały dzień Dorian się nie pojawił, aż w końcu przyjechał autokar. Wsiadła z ciężkim sercem, a gdy maszina odjeżdżała z kepmingu, wśród drzew nagle zobaczyła jego zielone, głębokie jak artezyjska studnia spojrzenie. Samotna łza spłynęła po jej policzku.

***

        Natalie obudziła się, gdy promienie słońca podrażniły jej przymknięte oczy. Leżała na polu pszenicy, a wokół rozpościerały się koncentryczne kręgi poprzecinane dziwnymi nieregularnymi liniami. Edward Patel siedział obok i patrzył zafrasowany.
  - Koniec badania – powiedział niewesołym tonem. – Nie udało mi się zobaczyć, co konkretnie zrobił ci Dorian, ale to on zaszczepił ci moc wywoływania sensacji żołądkowych, jak i te inne, które dopiero się ujawnią. I to z uwagi na te moce szukają cię teraz wampiry.
- Ale ja znałam Doriana Jonesa tylko dwa tygodnie – powiedziała Natalie w szoku. – Czy on jest kimś ważnym, że przez niego mnie szukają?
- Jonesa? On się nie nazywa Jones – rzekł Edward ze śmiertelną powagą. – Tylko Dorian Lassaye-Bruchtal. I owszem, jest on wampirem. Znanym też jako Złoty Chłopiec Czarnego Hrabiego.
       Natalie aż zatkało. Chciała o coś jeszcze zapytać Edwarda, lecz przyłożył palce do skroni, a jego wzrok stał się nieobecny.
 - Wilbur pojechał pryskać kukurydzę – oświadczył w przestrzeń. – Tak, dobrze, rozumiem.
       Spojrzał na Natalie poważnie.
 - Musimy jechać do Niemiec – powiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz