Jechali
już godzinę. Natalie postanowiła przepakować torebkę. Wyjęła m.in. swój
pamiętnik i położyła na kolanach. Nagle auto wpadło na wybój, a spomiędzy
kartek wyleciało zdjęcie Doriana.
Edward
spojrzał, zrobił wielkie oczy i wpadł w poślizg. Z trudem udało mu się
zapanować nad pojazdem i zjechać na pobocze.
- Kto to jest? – zapytał, nagle podenerwowany.
- Kolega – powiedziała niewinnie Natalie.
- Jaki kolega? – w głosie Edwarda było coś naprawdę niepokojącego.
Bardzo się przeraziła.
- Poznałam go na wakacjach, ale nie mam z nim kontaktu.
- Jak się nazywa? – Edward przygwoździł ją spojrzeniem.
- Dorian…
- Dorian?! – Patel zdenerwował się nie na żarty.
- Edwardzie, to nie tak, jak myślisz! – Natalie wpadła w panikę, może on
ją zostawi, wysadzi z auta wśród pól i odjedzie. – To tylko wakacyjna
znajomość, on już nic dla mnie nie znaczy! Błagam, …
- Ale zdjęcie nosisz przy sobie – Edward
patrzył badawczo, nie umiała odczytać z jego fizjonomii jakichkolwiek uczuć.
- Nie wiem… Samo się wzięło i schowało do tego zeszytu… Nawet nie
pamiętałam, że je zabrałam…
Patel
spojrzał na nią uważnie.
- To, że szukają cię słudzy Czarnego Hrabiego,
na pewno ma związek z tym Dorianem – powiedział.
- Dlaczego?
- Jeszcze nie wiem – przyznał niechętnie. – Ale może się dowiem. Jednak
musiałbym przeprowadzić magiczne badanie. Czy zgadzasz się?
Potwierdziła.
Wysiedli z samochodu i weszli w falujące łany zboża. Edward kazał jej położyć
się na plecach i rozluźnić. Klęknął obok niej, położył na ziemi małe lusterko.
Potem wyjął puszkę z niebieskim proszkiem i zaczął kreślić palcem jakieś
szlaczki na czole Natalie.
- Nan oru muttal kolla ventum! – powiedział i
zrobił nad nią kilka szerokich gestów. Natalie poczuła dużą senność, jej
powieki stały się coraz cięższe, aż zapadła w sen.
***
W
sierpniu Natalie była z koleżankami na wakacjach. Kwaterę miały w domku
pingpongowym, aczkolwiek toalety i prysznice były w osobnym budynku. Na całym
kępingu nie było ani jednego komputera, więc wiedziała, że się będzie bardzo
nudzić.
Poszły
na ognisko. Koleżanki cieszyły się, że poderwą jakichś facetów, a Natalie była
pesymistyczna, bo spodziewała się tylko jakichś miejscowych albo przyjezdnych
buraków. Wszyscy pili, smażyli
kiełbachę, śpiewali głupawe piosenki i Natalie faktycznie się nudziła. Wtedy
zobaczyła jakąś postać stojącą o drzewo. Było to już poza zasięgiem ogniska i
nie było widać, kto to za jeden. Podeszła, bo pomyślała, że z takim samotnikiem
może poobgadywać to całe towarzystwo.
Spojrzał na
nią. Zobaczyła bardzo przystojnego chłopaka o czarnych, a może ciemnoszarych
włosach, jasnej cerze i głębokich zielonych oczach. Uśmiechał się do niej
nieśmiało.
- Znużona? – zapytał.
- No tak, bywałam w ciekawszych miejscach – przyznała.
- Jestem Dorian, a ty? – popatrzał na nią tak, że prawie sama
zapomniała, jak się nazywa.
- Ja Natalie – odpowiedziała. – Widzę, że też nie za dobrze się bawisz…
- Ależ skąd – uśmiechnął się znowu. – Bawię się bardzo dobrze.
Nowy
kolega zaraz spodobał się Natalie. Zaczęła się do niego żalić nad swoim ciężkim
życiem i różnymi problemami, a on słuchał. Nie udawał, tylko słuchał naprawdę i
z przejęciem. Zupełnie ją to uwiodło.
Ognisko
się skończyło i koleżanki zaciągły ją do domku. Nazajutrz poszła tam znowu, ale
nie spotkała Doriana. Bardzo była zasmucona tym… Ale wieczorem przechadzał się
niedaleko.
- Trochę się stęskniłem – powiedział i to był strzał w dziesiątkę, gdyż
mało kto mówił jej coś takiego.
Odtąd każdy
dzień spędzali razem. Dorian prowadzał ją po lasach, pokazując urokliwe zakątki
omijane przez turystów. Któregoś dnia zaczęli się całować i to im weszło w
harmonogram.
Nastał
przedostatni dzień. Natalie na widok Doriana rzuciła się roztrzęsiona.
- Nie wiem, jak wytrzymam bez ciebie… - westchnęła…
Dorian
trzymał ją pewnie w ramionach.
- O północy koło pryszniców – szepnął jej do ucha.
Natalie
czekała z wielką niecierpliwością. Gdy wybiła dwunasta, a reszta dziewczyn
spała jak kamień, Natalie założyła jakąś bluzkę, spódnicę i sandały, rozczesała
włosy i wyszła z domku, zamykając drzwi na klucz. Szła w ciemnościach, ale
całkiem pewnie.
Dorian
czekał na nią. Prowadził ją przez las, aż doszli do jakiejś betonowej
konstrukcji. Był to poniemiecki bunkier, gdzie Dorian urządził sobie wakacyjne
lokum. Słaba żarówka dawała mało światła, ale przez to nastrój był bardziej
zmysłowy i romantyczny.
XXX
Nie
mogli już czekać. Natalie przywarła do Doriana, częstując go żarliwym
pocałunkiem. Ich języki najpierw zatańczyły dostojnego walca, potem namiętne
tango, a potem rzuciły się w szaloną tarantellę. Rękami obejmowała jego silne,
niewzruszone ramiona, gdy on rozpoznawał dotykowo jej biodra.
- Chcę tego – szepnęła do ucha. Dorian nie kazał sobie drugi raz
powtarzać i zaczął rozpinać jej bluzkę. Pomogła mu drżącymi z niecierpliwości
dłońmi, lecz owinął je sobie wokół tułowia.
Gdy już
ujawniła przed nim swój wydatny front, zaangażował się w adorację jej
spragnionej cielesności, całując łąpczywie jej obojczyki, a ręcami gładząc dolną część pleców. Potem zszedł nieco
niżej i zaczął intensywnie a z wyczuciem pieścić jej miękkie różane konwie. Natalie emitowała
zmysłowe dyszenie, odzwierciedlające żar nawarstwiający się wewnątrz niej.
Ulegając jego pieszczotom, spódnicę zrzuciła raczej bezwiednie.
Dorian szybko
pozbył się garderoby i stanął przed nią. Natalie zachwyciła się jego misterną,
szczupłą, dżentelmeńską klatką. Na jej ustach zagościł rozmarzony uśmiech.
Potem rzuciła okiem nieco niżej i dostrzegła, iż jego męskość śmiało podniosła
sztandar swój w górę. Zakręciło się jej w głowie na widok takiego ogromu,
dostała mroczków przed oczami. Jednak szybko wzięła się w garść, a zaraz potem
wzięła w garść jego, na co pisnął z wrażenia.
Złapała więc
Doriana za jego sprężone libido i zaczęła subtelnie doić. Z rzucanych z ukradka
spojżeń orientowała się, że taki stan mu odpowiada. W niej samej zaś budziło
się coś dziwnego, co kazało jej nie przestawać robić tego, co robi. W końcu
objęła jego plecy, przesuwając dłońmi wzdłuż kręgosłupa; spojrzała prosto na
jego monumentalny taran i rozpoczęła pasjonacko ßać, od czasu do czasu dolikatnie podgryzając.
Pewnego razu,
kilka miesięcy wcześniej, Natalie poszła się uczyć do Sandy. Rodziców nie było,
więc koleżanka namówiła ją na oglądanie filmów porno. Dzięki temu Natalie
wiedziała dokładnie, że ßanie należy do stałych fragmentów gry, i teraz, sądząc
po reakcji bramkarza, wykonywała ten stały fragment perfekcyjnie.. Dorian nie
pozostawał jej dłużny i gdy ona grała mu na seksofonie, on używał swego aparatu
gębowego, aby napełniać czystą, destylowaną ekstazą każdy centymetr kwadratowy
jej ciała. Dłonie operowały zaś znacznie niżej i przeczesywały się po jej
jedwabistej skórzy jakoby z prawdziwym znawstwem. Podciągnął Natalie nieco
wyżej, tak że przestała wreszcie felacjonować, i zaczął ręcznie symulować
skrytą perłę jej kobiecości. Dla niej było to z początku już prawie nadto i
ciężko, wilgotnie wzdechnęła, lecz rychło zatkał jej usta swoimi. W tej chwili
była już do tego otoczona jestestwem Doriana i buzująca uniesieniem, że wzrok
jej się mącił, jakieś beżowe wiry przesłaniały jej widzenie. Omdlewała oparta o
jego krzepką pierś, gdy jego rozpłomienione usta przesuwały się po jej gładkiej
szyi, napęczniały krokodyl ocierał się z jakiejś perspektywy o jej brzuch, a
palce eksplorowały jej intymne wnętrze. Równocześnie marzyła, aby wreszcie
wydobył je i zastąpił czymś znacznie większym.
Dorian
doprowadził ją zatem do swego spartańskiego łóżka i zwiewnie położył na
plecach, a potem stał się masażystą jej czułych mleczarni. Natalie straciła
panowanie nad odgłosami, jakie w uniesieniu
wydawała. Potem uniósł jej idealnie wyrzeźbione nogi i zaczął pokrywać
pieszczotami południową stronę ud, jedyną płaszczyznę jej ciała, która jeszcze
dotąd pozostawała niezaszczycona jego dłońmi. Gdy stwierdził, że już nadeszła
pora, ukląkł, przyciągnął się do niej – i pogrążył swój łososiowy oszczep w jej
koralowej grocie.
Natalie
westchnęła twardo. Co prawda nie była przedtem z mężczyzną, ale za to spadła
kiedyś z roweru, więc ból był teraz niewielki i gradualnie ustępował miejsca
przyjemności sięgającej z samej głębi. Jego mięsna wiertara wypełniała w niej
regiony, których nawet nie podejrzewała. Natalie doznała dreszczy, pokryła się
gęsią skórką, przyjmując w siebie kolejne uderzenia potężnego buzdygana. O ile mogła, zajmowała się
pieszczeniem klatki Doriana, a na widok jego namiętnego, ezoterycznego
spojrzenia, pod jej czaszką generował się błękitny piorun, następny do kolekcji
tych, które wstrząsały jej ciałem.
W pewnym momencie postanowiła przejąć inicjatywę.
Odepchła od siebie Doriana tak, że padł na prześcieradło, i z impetem usiadła
prosto na jego cymbałka. Zaczęli stępa, potem przeszli w kłus, a na końcu w
galop. Jej paraboliczne kwiatostany w
tym dzikim pędzie podlegały wielowektorowym przemieszczeniom. Jego lingam
nurzał się zapamiętale w jej aksamitnych czeluściach. Oczy Natalie prawie
wyszły z orbit, a skurcze wszystkich kończyn następowały bezwiednie, gdy jego
seksualny pociąg bezlitośnie ją wykolejał. Nieintencjonalnie w ekstazie kopnęła
cukiernicę, która rozbiła się o podłogę. Trzask pękającego fajansu tylko
mocniej ją podniecił i wzmogła swe rytmiczne poruszenia, przyśpieszając swój
galop i cwałując zapamiętale na czerwonym obelisku.
Dorian Jones
momentalnie wyprężył się w łuk, gdy biały, kleisty węgorz wystartował z jego
lędźwi i pędząc jak błyskawica poprzez pulsującego buca, brutalną erupcją
wyrwał się w jej trzewia. Natalie prawie tego nie odczuła, wstrząsana przez
tsunami rozkoszy. Nie doznawałaa czegoś takiego nigdy w życi. W spaźmie przeszywającego
o***zmu gwałtownie wyprostowałam nogę, strącając z półki doniczkę z kaktusem,
która wylądowała na ziemi. Po chwili przestał dla niej istnieć czas i wszystko
inne poza tyym jednym doznaniem, tak intensywnym, że kazała się w nim
roztapiać. Wreszcie, gdy przyjemność osiągnęła swą Czomolungmę, Natalie opadła
niczym szmaciana lalka, wyzuta z sił, z gardłem zdartym od rozkosznych krzyków,
na mokre prześcieradło i zasnęła, wtulona w chłodną cerę Doriana.
XXX
Budząc się,
nie zastała już go obok siebie. Bunkier był pusty. Ubrała się i wyszła. Przez
cały dzień Dorian się nie pojawił, aż w końcu przyjechał autokar. Wsiadła z
ciężkim sercem, a gdy maszina odjeżdżała z kepmingu, wśród drzew nagle
zobaczyła jego zielone, głębokie jak artezyjska studnia spojrzenie. Samotna łza
spłynęła po jej policzku.
***
Natalie
obudziła się, gdy promienie słońca podrażniły jej przymknięte oczy. Leżała na
polu pszenicy, a wokół rozpościerały się koncentryczne kręgi poprzecinane
dziwnymi nieregularnymi liniami. Edward Patel siedział obok i patrzył
zafrasowany.
- Koniec badania – powiedział niewesołym tonem. – Nie udało mi się
zobaczyć, co konkretnie zrobił ci Dorian, ale to on zaszczepił ci moc
wywoływania sensacji żołądkowych, jak i te inne, które dopiero się ujawnią. I
to z uwagi na te moce szukają cię teraz wampiry.
- Ale ja znałam Doriana Jonesa
tylko dwa tygodnie – powiedziała Natalie w szoku. – Czy on jest kimś ważnym, że
przez niego mnie szukają?
- Jonesa? On się nie nazywa Jones
– rzekł Edward ze śmiertelną powagą. – Tylko Dorian Lassaye-Bruchtal. I owszem,
jest on wampirem. Znanym też jako Złoty Chłopiec Czarnego Hrabiego.
Natalie
aż zatkało. Chciała o coś jeszcze zapytać Edwarda, lecz przyłożył palce do
skroni, a jego wzrok stał się nieobecny.
- Wilbur pojechał pryskać kukurydzę –
oświadczył w przestrzeń. – Tak, dobrze, rozumiem.
Spojrzał
na Natalie poważnie.
- Musimy jechać do Niemiec – powiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz