Natalie
podskoczyła ze strachu, gdy drzwi się otworzyły. Do łazienki wszedł mężczyzna w
przerażającej japońskiej masce. Krzyknęła i zaczęła machać rękami. Natenczas
zamaskowany odsłonił twarz – i Natalie spojrzała prosto w głębokie, zielone
oczy Doriana.
Natalie
dalej machała rękami, ale już z radości, a potem bez zbędnych wstępów rzuciła
się Dorianowi na szyję. Połączyli się namiętnie w drapieżnym pocałunku, a ona
czuła, jak rozkosznie rozpływa się jej jestestwo na wspomnienie tego, co ją
czeka u jego boku.
- Nareszcie jesteś – powiedział
Dorian. – Sama znalazłaś do mnie drogę. Wprost nie mogę w to uwierzyć.
- Tęskniłam – tylko tyle zdołała
Natalie wymrątać, gdy jej oczy napełniały się kryształowymi łzami szczęścia. –
Czy teraz już będziemy razem?
- Nie mam co do tego wątpliwości
– rzekł Dorian. – Chodź, przedstawię cię mojemu wujowi.
Wyszli
z łazienki. Dorian prowadził Natalie poprzez ogromne domostwo, zawierające w
sobie bibliotekę, salę kinową, basen, 15 sypialni, 6 gabinetów, 8 łazienek i 24
salony, nie licząc pokojów dla służby. Natalie zapierało dech na widok
zgromadzonego bogactwa. Były tam japońskie maski, zuluskie tarcze (nie
brakowało nawet egzemplarza, który nosił sławny wojownik Sigcwelegcwele
kaMhlekehleke w bitwie pod Isandhlwaną), miecze
samurajskie, szesnastowieczne, bogato inkrustowane zbroje; dzieła mistrzów
flamandzkich, akademików i impresjonistów; regały pełne starych książek, trofea
myśliwskie, secesyjne szafki wypełnione butelkami drogocennych trunków… Słowem,
bogactwo.
W
końcu dotarli do zacisznego gabinetu bez okien. Znad fotela przy biurku widać
było czubek głowy pokrytej krótkimi, siwymi włosami.
- Wujaszku, już jesteśmy – powiedział
Dorian.
Hrabia
Attila von Beesens, bardziej znany jako Czarny Hrabia, wstał od fotela i z
szerokim uśmiechem podszedł do siostrzeńca.
- Ach, więc to ty jesteś Natalie
– powiedział łagodnym głosem. – Bardzo mi przyjemnie poznać wybrankę mojego siostrzeńca.
- Mi też – odpowiedziała Natalie,
z lekka onieśmielona całą sytuacją.
- Zdaję sobie sprawę, że jeżeli
Dorian wybrał właśnie ciebie, to musisz być kimś niezwykłym – przyznał Czarny
Hrabia. – On ma dobry gust.
- Wiem, hrabio – rzekła Natalie.
- Cóż, jesteśmy prawie rodziną,
czyż nie? – wuj Attila żartobliwie poruszył brwiami. – Chodźmy może do salonu,
mój gabinet może ci się z początku wydawać cokolwiek… depresyjny.
Zaprowadził
ich do sąsiedniego pomieszczenia. Salon, utrzymany w błękitach. również nie
miał okien, poza jednym lufcikiem, zaciągniętym w tej chwili czarną tkaniną,
jakiej w czasie wojny używano do zaciemnień. Obok drzwi chyba siedziała jakaś
kobieta, bo w przejściu widać było zgrabną nogę o paznokciach pomalowanych na
niebiesko. Gdy Natalie weszła do pokoju, jej serce zamarło i podjechało ku
gardłu. Noga była gładko obcięta nad kolanem, leżała jak gdyby nigdy nic obok
seledynowej kotary przy ścianie.
- Sekretarka próbowała mnie oszukiwać – hrabia wzruszył ramionami. –
Trochę się zdenerwowałem. Widzę, że sprzątaczka nie wszystko zebrała, ale
trzeba jej wybaczyć. Biedna, podobno się skarżyła, że ma stresującą pracę.
Ciekawe, dlaczego?
- Napijesz się czegoś? – zapytał
Dorian. – Kawa, herbata, napoje?
- Przynieś mi colę, jak masz –
odpowiedziała Natalie.
Dorian zdjął
ze ściany trąbkę i ogłuszająco zadął. Przybiegł lokaj, odebrał dyspozycje i po
chwili wrócił ze szklanką zimnej coli z lodem.
- Usiądźmy – zaproponował wuj
Attila, wskazując Natalie miękką, błękitną otomanę. Zajęła ją natychmiast wraz
z Dorianem, a Czarny Hrabia usiadł naprzeciwko.
- No więc tak – zaczął, zapalając
papierosa „SerceGowina Fleur” (lokaj podstawił popielniczkę z kutego żelaza). –
Wygląda na to, że niedługo wejdziesz do rodziny. Bardzo mnie to cieszy.
- Mnie też – powiedziała Natalie,
patrząc na przemian to na hrabiego, to na Doriana, który opierał się o bok
otomany z pełnym satysfakcji uśmiechem.
- Dla nas, wampirów, rodzina to
poważna sprawa – powiedział Attila von Beesens. – W szczególności rodzinny
biznes.
- Czy zostanę wampirzycą? –
zapytała Natalie z ekscytacją.
- Będziesz przemieniona, owszem –
Czarny Hrabia zamaszyście pokiwał głową. – Obawiam się jednak, że nie nastąpi
to tak od razu. Tradycja rodzinna nakazuje, aby starszy klanu, przed przyjęciem
nowego wampira do klanu, poprosił o przysługę. Mam nadzieję, że taka prośba z
mojej strony nie jest dla ciebie zbyt wygórowana, droga Natalio?
Dorian,
który w czasie tej rozmowy wpatrywał się w barokowe freski na suficie, wstał z
kanapy.
- Już po zachodzie – powiedział.
– Czas na wieczorny obchód gospodarstwa.
- Dobrze, Dorianie, tylko nie
zabaw za długo – uśmiechnął się wuj Attila.
Siostrzeniec
Czarnego Hrabiego wyszedł z salonu. Natalie popatrzyła na von Beesensa z lekkim
dezorientem.
- Kwestia przyjmowania do klanu
należy do spraw bardzo osobistych – wyjaśnił hrabia. – Dorian nie chciał cię
wprawiać w zakłopotanie.
- Nie mam przed nim tajemnic –
oświadczyła Natalie.
- To bardzo pięknie, ale widzisz…
– Attila von Beesens zgasił papierosa. – Rodzinne przysługi się po prostu
omawia na osobności. Taka tradycja. Dorian zapewne czułby się nieswojo, gdyby
musiał tylko siedzieć i słuchać naszej rozmowy.
- W porządku – Natalie
uśmiechnęła się. – O jaką przysługę chodzi?
- Chcę, abyś coś dla mnie
załatwiła – powiedział hrabia. – A dokładniej – kogoś.
- Kogo tylko hrabia chce –
zgodziła się Natalie. Była gotowa przystać na wszystko, nawet na przebiegnięcie
na nago przed procesją bożocielną, byle tylko wreszcie zostać oblubienicą
Doriana.
- Gdzieś w Polsce, nad Morzem
Bałtyckim, żyją dwie osoby, za sprawą których nadszarpnięty został mój
autorytet i ucierpiał mój honor – wyjaśnił hrabia von Beesens. – Są ewidentnie
sfrustrowane. To, co robią, to przykład czystego chamstwa i nieprawdopodobnej
głupoty. Pewnie nie mają nic lepszego do roboty i odbijają sobie jakieś
kompleksy. Czy ktokolwiek dał im zgodę? Nie mają szacunku dla ludzkiej pracy.
Niech najpierw same coś zrobią, a potem krytykują!
- Naprawdę wkurzające – zgodziła
się Natalie. – Nie wiem, kim trzeba być i za kogo się uważać, żeby tak dla
swojej satysfakcji gnoić ludzi, którzy realizują się w pozytywny sposób.
Wuj Attila wyjął
z kieszeni surduta następnego papierosa i zapalił, by się uspokoić.
- Następną sprawę, i następną osobę, załatwisz
dla mnie w Lublinie, i wtedy już będziesz przemieniona. Może nawet wyślę cię z
Dorianem.
Natalie
zadrżała na myśl o tym, że mieliby we dwoje z Dorianem stanowić zabójczy duet.
Nie mogła się już doczekać momentu, kiedy wyruszy upewnić nieprzyjacioły Czarnego
Hrabiego, że z nią, Paranormalną Natalią, żartów nie ma!
- Czyli następnym razem pojadę
już z Dorianem – powtórzyła. – A teraz sama?
- Nie – Czarny Hrabia życzliwie
pokręcił głową. – Ze względu na to, że osoby, które masz zlikwidować, są
niezwykle niebezpieczne, oddam ci pod dowództwo grupę bojową. Nie są to może najbardziej
wykwalifikowani spośród moich sług, ale za to wszyscy mają jakąś zadrę wobec
tych dwóch… Chodźmy, powinni już tam być.
Poszli
do kolejnego salonu, w którym ściany z kolei miały kolor gorzkiej czekolady.
Wystrój był dość skromny, a co najważniejsze, w salonie było okno, i to w
dodatku otwarte, skoro słońce już zaszło. W pomieszczeniu stało w karnym
szeregu kilkoro osób. Kilkoro wampirów, poprawiła się Natalie.
- Oto grupa, z którą masz dokonać
zamachu. No więc tak – powiedział hrabia, pokazując wampirzycę w poplamionej
czymś bluzce na naramkach – to jest Mil…, tfu, Minetka…
- Dlaczego Minetka? – zapytała się Natalie,
zaskoczona tak nieobyczajnym ksywonimem.
- Powiedzmy dyplomatycznie, że nie tylko krew
lubi wyßać – wyjaśnił Beesens. – A nawet nie przede wszystkim. Ten z prawej to
Jury Zbereźko, były siatkarz Dynama Mińsk. Tamta zielonooka i różowowłosa to
Kusara Uwachi. Zupełnie nie umie zmywać naczyń, ale ma mnóstwo innych talentów.
A ten długowłosy na czarno to Septymiusz Sznaps.
- Tak,
tylko ona, jak jedwap… - zanucił posiadacz włosów, wyraźnie akcentując
końcowe „p”.
Attila von
Beesens rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Widzę, że jeszcze nie wszyscy
dotarli – skonstatował z niezadowoleniem. – Gdzie on się guzdrze?
Poczekali
kilka minut, aż drzwi po przeciwnej stronie salonu otworzyły się i do
pomieszczenia wszedł jakiś młodzieniec. Natalie w pierwszej chwili myślała, że
Dorian wrócił, ale jednak przy bliższym oglądzie chłopak ten okazywał się o
wiele brzydszy. W dodatku na jego licu pojawiały się błyski, jakby było
posypane brokatem. Może mógłby się podobać jakiejś ograniczonej belce z otwartą
gębą, ale na pewno nie jej, Natalie.
- To twój zastępca, Ted Coughlen – wyjaśnił
hrabia. – Trochę dziwny, śmieje się do kłębów kurzu, ale wartościowy z niego
taktyk. Nie jest do końca wampirem, no ale czymś przecież jest. A tam, za nim, reszta
grupy.
Coughlenowi
towarzyszyli: szczupły blondyn uzbrojony w łuk, ciemnowłosa dziewczyna o
pospolitej, niezmąconej twarzy, młoda nastolatka w sportowym stroju i fashionowej
pinkowej bejsbolówce, a także wymakijowany chłopak, który miał na głowie coś,
czego po prostu nie dało się opisać.
- Ten łucznik ma ksywę Golas – powiedział
Attila von Beesens. – Dobrze strzela, na pewno będzie pożyteczny, chociaż żywi
awersję do stołów. Tamta z boku to Margaret. Podaje się za córkę jakiegoś
lorda, nazwiska nie pamiętam, w każdym razie po jej zachowaniu nigdy bym się
nie domyślił. Nie jest jeszcze wampirem, ale dobrze się zapowiada, bo lubi
pasożytować na ludziach.
- Nie jest wampirem? – zdziwiła
się Natalie, bo myślała, że wszyscy w grupie już nimi są.
- Zostanie przemieniona, kiedy
zasłuży – wyjaśnił hrabia. – No i musi jeszcze złapać tasiemca, żeby mieć
jakieś życie wewnętrzne. A ten z wielce oryginalną fryzurą nazywa się Dyl.
Zdaje się, że śpiewa w jakimś zespole. Ja się nie znam, dla mnie muzyka
skończyła się na Coltranie. Dotąd trzymaliśmy go w piwnicy, ale teraz może się
do czegoś przyda. Natomiast tamta w czapce to Roksolana, mechanik-kierowca.
Natalie
uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Ledwo przybyła do siedziby Czarnego Hrabiego i
już powierzono jej dowodzenie grupą bojową! Teraz tylko jak najszybciej wykonać
zadanie, a potem Dorian… Prawie odpłynęła na myśl o słodyczy, jaka czekała ją w
jego ramionach, nie mówiąc o innych częściach ciała.
- Czy jesteś gotowa, moja droga?
– uśmiechnął się Attila von Beesens.
- Tak, jestem – powiedziała
Natalie. – Możemy jechać choćby dzisiaj!
- Nie tak szybko – rzekł hrabia.
– Dziś sobota, więc macie cztery dni. We czwartek pojedziecie na stację
Gdańsk-Wrzeszcz i tam dopadniesz te dwie przemądrzałe istoty, które nie szanują
cudzej pracy. Nie oglądaj się na nic i nie miej litości. Die Kreaturen müssen sterben!!!!!
Nagle
coś zaszeleściło w krzakach. Czarny Hrabia zaintrygowany podszedł do okna. Nic
nie dojrzał, ale przynajmniej emocje z niego ustąpiły.
- Ale najpierw szkolenie –
zapowiedział. – Zaczynacie od jutra.
***
Szumiącym w
krzakach był Bernard Bumbes. Przedostał się na teren posiadłości i w przebraniu
pracownika ochrony krążył po zamkowych ogrodach, szukając sposobu na dostanie
się do środka bez ściągania na siebie uwagi. Nagle usłyszał z okna fragment
rozmowy, w której padło imię Doriana, więc przyczaił się w zaroślach, aby
dowiedzieć się czegoś więcej.
No i się
dowiedział… Po pierwsze, Natalie jednak należy do obozu wroga i jest dziewczyną
Doriana. Po drugie, Czarny Hrabia planuje kolejną zbrodnię! Kocowilk zastygł,
zastanawiając się, jak postąpić. Dobrze wiedział, że nie ma szans w starciu z
całą potęgą von Beesensa na jego własnym terytorium. Za to mógł – a właściwie
musiał – powstrzymać jego złowrogi plan. Nie czas teraz na prywatną zemstę, gra
toczy się o znacznie więcej…
Swobodnym krokiem,
jakby patrolował ten sam teren od niepamiętnych czasów, wyszedł z krzaków i spokojnie,
unikając ochroniarzy, opuścił teren. Nieśpiesznie przebył Pierścień Niwelunków,
dotarł do auta i odjechał. Był cały spięty na skutek świadomości tego, co musi
zrobić, ale dla rozluźnienia śpiewał falsetem:
Just because you feel good
Doesn’t make you
right,
Just because you feel
good,
Still want you here
tonight…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz