wtorek, 25 grudnia 2012

Odcinek 28 – Przysługa

A dzisiaj dedyk dla frakcji gdańskiej. Mam nadzieje, że nikt nie poczuje się urażony…

       Natalie podskoczyła ze strachu, gdy drzwi się otworzyły. Do łazienki wszedł mężczyzna w przerażającej japońskiej masce. Krzyknęła i zaczęła machać rękami. Natenczas zamaskowany odsłonił twarz – i Natalie spojrzała prosto w głębokie, zielone oczy Doriana.
       Natalie dalej machała rękami, ale już z radości, a potem bez zbędnych wstępów rzuciła się Dorianowi na szyję. Połączyli się namiętnie w drapieżnym pocałunku, a ona czuła, jak rozkosznie rozpływa się jej jestestwo na wspomnienie tego, co ją czeka u jego boku.
- Nareszcie jesteś – powiedział Dorian. – Sama znalazłaś do mnie drogę. Wprost nie mogę w to uwierzyć.
- Tęskniłam – tylko tyle zdołała Natalie wymrątać, gdy jej oczy napełniały się kryształowymi łzami szczęścia. – Czy teraz już będziemy razem?
- Nie mam co do tego wątpliwości – rzekł Dorian. – Chodź, przedstawię cię mojemu wujowi.
      Wyszli z łazienki. Dorian prowadził Natalie poprzez ogromne domostwo, zawierające w sobie bibliotekę, salę kinową, basen, 15 sypialni, 6 gabinetów, 8 łazienek i 24 salony, nie licząc pokojów dla służby. Natalie zapierało dech na widok zgromadzonego bogactwa. Były tam japońskie maski, zuluskie tarcze (nie brakowało nawet egzemplarza, który nosił sławny wojownik Sigcwelegcwele kaMhlekehleke w bitwie pod Isandhlwaną), miecze samurajskie, szesnastowieczne, bogato inkrustowane zbroje; dzieła mistrzów flamandzkich, akademików i impresjonistów; regały pełne starych książek, trofea myśliwskie, secesyjne szafki wypełnione butelkami drogocennych trunków… Słowem, bogactwo.
         W końcu dotarli do zacisznego gabinetu bez okien. Znad fotela przy biurku widać było czubek głowy pokrytej krótkimi, siwymi włosami.
- Wujaszku, już jesteśmy – powiedział Dorian.
      Hrabia Attila von Beesens, bardziej znany jako Czarny Hrabia, wstał od fotela i z szerokim uśmiechem podszedł do siostrzeńca.
- Ach, więc to ty jesteś Natalie – powiedział łagodnym głosem. – Bardzo mi przyjemnie poznać wybrankę mojego siostrzeńca.
- Mi też – odpowiedziała Natalie, z lekka onieśmielona całą sytuacją.
- Zdaję sobie sprawę, że jeżeli Dorian wybrał właśnie ciebie, to musisz być kimś niezwykłym – przyznał Czarny Hrabia. – On ma dobry gust.
- Wiem, hrabio – rzekła Natalie.
- Cóż, jesteśmy prawie rodziną, czyż nie? – wuj Attila żartobliwie poruszył brwiami. – Chodźmy może do salonu, mój gabinet może ci się z początku wydawać cokolwiek… depresyjny.
Zaprowadził ich do sąsiedniego pomieszczenia. Salon, utrzymany w błękitach. również nie miał okien, poza jednym lufcikiem, zaciągniętym w tej chwili czarną tkaniną, jakiej w czasie wojny używano do zaciemnień. Obok drzwi chyba siedziała jakaś kobieta, bo w przejściu widać było zgrabną ­nogę o paznokciach pomalowanych na niebiesko. Gdy Natalie weszła do pokoju, jej serce zamarło i podjechało ku gardłu. Noga była gładko obcięta nad kolanem, leżała jak gdyby nigdy nic obok seledynowej kotary przy ścianie.
  - Sekretarka próbowała mnie oszukiwać – hrabia wzruszył ramionami. – Trochę się zdenerwowałem. Widzę, że sprzątaczka nie wszystko zebrała, ale trzeba jej wybaczyć. Biedna, podobno się skarżyła, że ma stresującą pracę. Ciekawe, dlaczego?
- Napijesz się czegoś? – zapytał Dorian. – Kawa, herbata, napoje?
- Przynieś mi colę, jak masz – odpowiedziała Natalie.
Dorian zdjął ze ściany trąbkę i ogłuszająco zadął. Przybiegł lokaj, odebrał dyspozycje i po chwili wrócił ze szklanką zimnej coli z lodem.
- Usiądźmy – zaproponował wuj Attila, wskazując Natalie miękką, błękitną otomanę. Zajęła ją natychmiast wraz z Dorianem, a Czarny Hrabia usiadł naprzeciwko.
- No więc tak – zaczął, zapalając papierosa „SerceGowina Fleur” (lokaj podstawił popielniczkę z kutego żelaza). – Wygląda na to, że niedługo wejdziesz do rodziny. Bardzo mnie to cieszy.
- Mnie też – powiedziała Natalie, patrząc na przemian to na hrabiego, to na Doriana, który opierał się o bok otomany z pełnym satysfakcji uśmiechem.
- Dla nas, wampirów, rodzina to poważna sprawa – powiedział Attila von Beesens. – W szczególności rodzinny biznes.
- Czy zostanę wampirzycą? – zapytała Natalie z ekscytacją.
- Będziesz przemieniona, owszem – Czarny Hrabia zamaszyście pokiwał głową. – Obawiam się jednak, że nie nastąpi to tak od razu. Tradycja rodzinna nakazuje, aby starszy klanu, przed przyjęciem nowego wampira do klanu, poprosił o przysługę. Mam nadzieję, że taka prośba z mojej strony nie jest dla ciebie zbyt wygórowana, droga Natalio?
       Dorian, który w czasie tej rozmowy wpatrywał się w barokowe freski na suficie, wstał z kanapy.
- Już po zachodzie – powiedział. – Czas na wieczorny obchód gospodarstwa.
- Dobrze, Dorianie, tylko nie zabaw za długo – uśmiechnął się wuj Attila.
     Siostrzeniec Czarnego Hrabiego wyszedł z salonu. Natalie popatrzyła na von Beesensa z lekkim dezorientem.
- Kwestia przyjmowania do klanu należy do spraw bardzo osobistych – wyjaśnił hrabia. – Dorian nie chciał cię wprawiać w zakłopotanie.
- Nie mam przed nim tajemnic – oświadczyła Natalie.
- To bardzo pięknie, ale widzisz… – Attila von Beesens zgasił papierosa. – Rodzinne przysługi się po prostu omawia na osobności. Taka tradycja. Dorian zapewne czułby się nieswojo, gdyby musiał tylko siedzieć i słuchać naszej rozmowy.
- W porządku – Natalie uśmiechnęła się. – O jaką przysługę chodzi?
- Chcę, abyś coś dla mnie załatwiła – powiedział hrabia. – A dokładniej – kogoś.
- Kogo tylko hrabia chce – zgodziła się Natalie. Była gotowa przystać na wszystko, nawet na przebiegnięcie na nago przed procesją bożocielną, byle tylko wreszcie zostać oblubienicą Doriana.
- Gdzieś w Polsce, nad Morzem Bałtyckim, żyją dwie osoby, za sprawą których nadszarpnięty został mój autorytet i ucierpiał mój honor – wyjaśnił hrabia von Beesens. – Są ewidentnie sfrustrowane. To, co robią, to przykład czystego chamstwa i nieprawdopodobnej głupoty. Pewnie nie mają nic lepszego do roboty i odbijają sobie jakieś kompleksy. Czy ktokolwiek dał im zgodę? Nie mają szacunku dla ludzkiej pracy. Niech najpierw same coś zrobią, a potem krytykują!
- Naprawdę wkurzające – zgodziła się Natalie. – Nie wiem, kim trzeba być i za kogo się uważać, żeby tak dla swojej satysfakcji gnoić ludzi, którzy realizują się w pozytywny sposób.
Wuj Attila wyjął z kieszeni surduta następnego papierosa i zapalił, by się uspokoić.
 - Następną sprawę, i następną osobę, załatwisz dla mnie w Lublinie, i wtedy już będziesz przemieniona. Może nawet wyślę cię z Dorianem.
         Natalie zadrżała na myśl o tym, że mieliby we dwoje z Dorianem stanowić zabójczy duet. Nie mogła się już doczekać momentu, kiedy wyruszy upewnić nieprzyjacioły Czarnego Hrabiego, że z nią, Paranormalną Natalią, żartów nie ma!
- Czyli następnym razem pojadę już z Dorianem – powtórzyła. – A teraz sama?
- Nie – Czarny Hrabia życzliwie pokręcił głową. – Ze względu na to, że osoby, które masz zlikwidować, są niezwykle niebezpieczne, oddam ci pod dowództwo grupę bojową. Nie są to może najbardziej wykwalifikowani spośród moich sług, ale za to wszyscy mają jakąś zadrę wobec tych dwóch… Chodźmy, powinni już tam być.
        Poszli do kolejnego salonu, w którym ściany z kolei miały kolor gorzkiej czekolady. Wystrój był dość skromny, a co najważniejsze, w salonie było okno, i to w dodatku otwarte, skoro słońce już zaszło. W pomieszczeniu stało w karnym szeregu kilkoro osób. Kilkoro wampirów, poprawiła się Natalie.
- Oto grupa, z którą masz dokonać zamachu. No więc tak – powiedział hrabia, pokazując wampirzycę w poplamionej czymś bluzce na naramkach – to jest Mil…, tfu, Minetka…
 - Dlaczego Minetka? – zapytała się Natalie, zaskoczona tak nieobyczajnym ksywonimem.
 - Powiedzmy dyplomatycznie, że nie tylko krew lubi wyßać – wyjaśnił Beesens. – A nawet nie przede wszystkim. Ten z prawej to Jury Zbereźko, były siatkarz Dynama Mińsk. Tamta zielonooka i różowowłosa to Kusara Uwachi. Zupełnie nie umie zmywać naczyń, ale ma mnóstwo innych talentów. A ten długowłosy na czarno to Septymiusz Sznaps.
 - Tak, tylko ona, jak jedwap… - zanucił posiadacz włosów, wyraźnie akcentując końcowe „p”.
Attila von Beesens rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Widzę, że jeszcze nie wszyscy dotarli – skonstatował z niezadowoleniem. – Gdzie on się guzdrze?
         Poczekali kilka minut, aż drzwi po przeciwnej stronie salonu otworzyły się i do pomieszczenia wszedł jakiś młodzieniec. Natalie w pierwszej chwili myślała, że Dorian wrócił, ale jednak przy bliższym oglądzie chłopak ten okazywał się o wiele brzydszy. W dodatku na jego licu pojawiały się błyski, jakby było posypane brokatem. Może mógłby się podobać jakiejś ograniczonej belce z otwartą gębą, ale na pewno nie jej, Natalie.
 - To twój zastępca, Ted Coughlen – wyjaśnił hrabia. – Trochę dziwny, śmieje się do kłębów kurzu, ale wartościowy z niego taktyk. Nie jest do końca wampirem, no ale czymś przecież jest. A tam, za nim, reszta grupy.
      Coughlenowi towarzyszyli: szczupły blondyn uzbrojony w łuk, ciemnowłosa dziewczyna o pospolitej, niezmąconej twarzy, młoda nastolatka w sportowym stroju i fashionowej pinkowej bejsbolówce, a także wymakijowany chłopak, który miał na głowie coś, czego po prostu nie dało się opisać.
 - Ten łucznik ma ksywę Golas – powiedział Attila von Beesens. – Dobrze strzela, na pewno będzie pożyteczny, chociaż żywi awersję do stołów. Tamta z boku to Margaret. Podaje się za córkę jakiegoś lorda, nazwiska nie pamiętam, w każdym razie po jej zachowaniu nigdy bym się nie domyślił. Nie jest jeszcze wampirem, ale dobrze się zapowiada, bo lubi pasożytować na ludziach.
- Nie jest wampirem? – zdziwiła się Natalie, bo myślała, że wszyscy w grupie już nimi są.
- Zostanie przemieniona, kiedy zasłuży – wyjaśnił hrabia. – No i musi jeszcze złapać tasiemca, żeby mieć jakieś życie wewnętrzne. A ten z wielce oryginalną fryzurą nazywa się Dyl. Zdaje się, że śpiewa w jakimś zespole. Ja się nie znam, dla mnie muzyka skończyła się na Coltranie. Dotąd trzymaliśmy go w piwnicy, ale teraz może się do czegoś przyda. Natomiast tamta w czapce to Roksolana, mechanik-kierowca.
      Natalie uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Ledwo przybyła do siedziby Czarnego Hrabiego i już powierzono jej dowodzenie grupą bojową! Teraz tylko jak najszybciej wykonać zadanie, a potem Dorian… Prawie odpłynęła na myśl o słodyczy, jaka czekała ją w jego ramionach, nie mówiąc o innych częściach ciała.
- Czy jesteś gotowa, moja droga? – uśmiechnął się Attila von Beesens.
- Tak, jestem – powiedziała Natalie. – Możemy jechać choćby dzisiaj!
- Nie tak szybko – rzekł hrabia. – Dziś sobota, więc macie cztery dni. We czwartek pojedziecie na stację Gdańsk-Wrzeszcz i tam dopadniesz te dwie przemądrzałe istoty, które nie szanują cudzej pracy. Nie oglądaj się na nic i nie miej litości. Die Kreaturen müssen sterben!!!!!
       Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Czarny Hrabia zaintrygowany podszedł do okna. Nic nie dojrzał, ale przynajmniej emocje z niego ustąpiły.
- Ale najpierw szkolenie – zapowiedział. – Zaczynacie od jutra.

***
Szumiącym w krzakach był Bernard Bumbes. Przedostał się na teren posiadłości i w przebraniu pracownika ochrony krążył po zamkowych ogrodach, szukając sposobu na dostanie się do środka bez ściągania na siebie uwagi. Nagle usłyszał z okna fragment rozmowy, w której padło imię Doriana, więc przyczaił się w zaroślach, aby dowiedzieć się czegoś więcej.
No i się dowiedział… Po pierwsze, Natalie jednak należy do obozu wroga i jest dziewczyną Doriana. Po drugie, Czarny Hrabia planuje kolejną zbrodnię! Kocowilk zastygł, zastanawiając się, jak postąpić. Dobrze wiedział, że nie ma szans w starciu z całą potęgą von Beesensa na jego własnym terytorium. Za to mógł – a właściwie musiał – powstrzymać jego złowrogi plan. Nie czas teraz na prywatną zemstę, gra toczy się o znacznie więcej…
Swobodnym krokiem, jakby patrolował ten sam teren od niepamiętnych czasów, wyszedł z krzaków i spokojnie, unikając ochroniarzy, opuścił teren. Nieśpiesznie przebył Pierścień Niwelunków, dotarł do auta i odjechał. Był cały spięty na skutek świadomości tego, co musi zrobić, ale dla rozluźnienia śpiewał falsetem:

Just because you feel good
Doesn’t make you right,
Just because you feel good,
Still want you here tonight…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz